duchowaadopcja.com.plKiedyś zastanawiałam się bardzo długo nad sensem i aktualnością piątego przykazania. W dobie humanitaryzmu i walki o życie każdego człowieka, w dobie rozkwitu medycyny i polityki praw człowieka, oczywistym się zdaje, że piąte przykazanie wypływa jakoś z naszej natury i jest konsekwentnie przestrzegane nawet na poziomie narodowym i globalnym.

Myślałam sobie, jak przeciętny człowiek mógłby zgrzeszyć przeciwko temu przykazaniu. W końcu nikogo nie zabiłem, nie okaleczyłem, a nawet szeroki sens tego przykazania nie jest wielkim problemem, bo nie sieję na każdym kroku nienawiści i spustoszenia, nie kłócę się zajadle, nie krzyczę... Próbowałam znaleźć grzechy, które można by zakwalifikować pod problematykę piątego przykazania, a jednak zawsze wnioski wychodziły koślawe.

W rzeczywistości bowiem grzechy te wołają o pomstę do nieba, bo gdy spojrzeć na nie w obliczu Bożego Objawienia, są ewidentne i dotyczą w pewnym stopniu każdego z nas. Niemal każdy z nas zetknął się z problemem aborcji czy eutanazji, przerwania terapii dla nieuleczalnie chorych, i to na własnej skórze. Nie oszukujmy się: w czasach komunizmu zabieg przerwania ciąży był jednym z równoprawnych rozwiązań problemów związanych z (kolejną) ciążą. Wiem, że dotyczył mojej rodziny bardziej i głębiej, niż ośmieliłabym się przypuszczać. A nie jestem przecież z innej gliny niż my wszyscy. Każdy z nas ma zapewne w historii swoich przodków lub swej własnej decyzje opowiadające się przeciwko życiu. Decyzje w niepodległej Polsce, a przecież iście rodem z faszystowskiego czy stalinowskiego totalitaryzmu: zabić słabszego, bezbronnego dla swojej korzyści, aby mnie było lepiej. Bo przecież wiemy już teraz doskonale (współczuję naszym babkom, dla których ta prawda nie była wcale oczywista), że życie człowieka zaczyna się w momencie poczęcia, tzn. od chwili zapłodnienia. Każdy zabieg godzący w to życie po tym wydarzeniu jest zabójstwem. I to zabójstwem z premedytacją, zabójstwem bezbronnego, zabójstwem własnego dziecka. Włos się jeży na głowie, gdy spojrzeć na to w tej perspektywie. A jest to przecież perspektywa prawdziwa, głoszona przez Kościół. Niezależnie od ludzkich interpretacji i filozoficznych podejść, biologia mówi sama za siebie: od momentu poczęcia to życie, jeśli tylko ma odpowiednie warunki, rozwija się jako życie człowieka bez żadnej dodatkowej interwencji, wszystkie potrzebne informacje zawierając już w swoim materiale genetycznym. Cóż zatem miałoby przemawiać za tym, że człowiekiem jest owo życie dopiero w jakimś późniejszym momencie, gdy zaczyna bić serce, gdy widać wszystkie organy, gdy się urodzi? Patrząc krytycznie, objawia się to jako nonsens – a jednak tak bardzo promowane przez media, rodzi w nas wątpliwości. Iście diabelskie działanie.

A ponieważ diabelskie, jest to problem przede wszystkim duchowy. Dlatego obrońcy życia doceniają wagę walki duchowej: najlepszą bronią jest modlitwa. To dzięki niej Polska była jedynym krajem, w którym po morderczej komunistycznej ustawie o aborcji wprowadzono na nowo ustawę antyaborcyjną w kraju już demokratycznym w 1993 r. Osobiście odbieram to jako indywidualne błogosławieństwo. Poprzedzone ono było dwunastoletnią modlitwą w intencji ochrony życia od poczęcia w naszym kraju.

Jak ratować życie? Można na wiele sposobów: ofiarując swoją modlitwę, cierpienie, nieszczęście. Problemy duchowe zwalczajmy duchowo. Doskonałym sposobem jest duchowa adopcja dziecka poczętego. Inicjatywa ta zrodziła się już kilka lat temu i prężnie się rozwija już nie tylko w ośrodkach obrony życia. Jest prosta, acz niełatwa – jak to walka duchowa – a dzięki temu i skuteczna. Polega na modlitwie i dobrowolnych postanowieniach podejmowanych w intencji jednego nienarodzonego dziecka przez kolejne dziewięć miesięcy. A wtedy jest ono otoczone szczególnym Bożym błogosławieństwem i łaską przez cały ten czas. I wierzymy, że potem się rodzi, jeśli taka jest Boża Wola. A jest, bo On jest Dawcą Życia.