Pożegnaliśmy Wielką Aktorkę
- Roma Rejtan
- Wydarzenia
- Odsłony: 2872
Panią Irenę Kwiatkowską miałam szczęście poznać pięć lat temu. Było to przy okazji promocji książki wydanej, przez jedną z Fundacji pomagającym chorym dzieciom. Jeszcze z dzieciństwa pamiętam szczupłą panią śpiewającą o nieszczęśliwych miłościach w Kabarecie Starszych Panów, jej głos znałam z bajek dla dzieci wydanych na płytach, które do dziś dnia znam na pamięć.
Najbardziej jednak lubiłam i zapamiętałam jej 3 role: Swatki Fiokły w pokazywanym w Teatrze Telewizji „Ożenku” Mikołaja Gogola w reżyserii Ewy Bonackiej z 1976 r.; Abby w czarnej komedii z 1975 r. „Arszenik i stare koronki” Re z. Maciej Englert, oraz Laury Collins w sztuce tego samego gatunku z 1993 r. pt. „Upiór w kuchni” w reż. Janusza Majewskiego. Polecam te spektakle - rozrywka na najwyższym poziomie!
Kiedy zobaczyłam kruchą, starsza Panią o ujmującym, szczerym uśmiechu, skromną i bezpośrednią, pomyślałam, że to musi być dobry człowiek. Jej filigranowa postura wymuszała delikatność i dystans, choć emanujące z niej ciepło zachęcało do bliższego kontaktu. W bezpośredniej rozmowie p. Kwiatkowska okazała się doskonałym słuchaczem, okazującym zainteresowanie, choć powściągliwym w słowach. Wyraźnie zmieniała się, kiedy przychodził czas występu. Uwalniała wtedy ogromne pokłady energii, których jeszcze przed chwilą trudno byłoby się nawet domyślać. Obserwując jej relację ze stanowiącymi tego dnia jej widownię, dziećmi, to, jak ożywiała się wchodząc „w rolę” recytując „Ptasie radio czy czytając kolejne opowieści Biblijne z promowanej książki, utwierdziłam się w przekonaniu, że Irena Kwiatkowska jest wielką aktorką!
Inna nie zdołałaby tak skupić uwagi bardzo młodej, bo zaledwie kilkuletniej widowni. Tak zainteresować sobą, właściwie swoim głosem. Jaka to trudna sztuka wie każdy rodzic czy nauczyciel. Ona to potrafiła, myślę w dużej mierze, dlatego, że to, co robiła wypływało prosto z serca, było prawdziwe. Pani Irena Kwiatkowska kochała aktorstwo, bo kochała ludzi, dla których grała. Miała tej miłości bardzo wiele, bo czerpała ją ze źródła – była bardzo wierzącą i religijną osobą. Nigdy nie wstydziła się swojej wiary, co i dziś skutkuje wypowiedziami, określającymi jej przywiązanie do wiary katolickiej, jako: „starcze zdziecinnienie, które pchnęło Artystkę ku dewocji Radia Maryja”. Wierzę głęboko, że Pan Bóg znajdzie dla niej miejsce wśród najlepszych swych anielskich chórzystów. Mówi się, że nie ma ludzi niezastąpionych, w wypadku Ireny Kwiatkowskiej, wydaje się, że to błędne twierdzenie. Jej nikt nie zastąpi!
Wieczny odpoczynek racz Jej dać Panie