Świętowanie rozwodu...
- Aurelia Pawlak
- Wydarzenia
- Odsłony: 3807
Młotek i obrączka stanowią dziwne zestawienie. Nawet jeśli młotek jest kolorowy. Nigdy nie przyszło by mi do głowy, aby jednym jego uderzeniem zniszczyć obrączkę, symbol małżeństwa i wznieść toast za to, by już nigdy się nie spotkać.
Przyznaję, że z dużym zaciekawieniem przeczytałam artykuł pod tytułem „Rozwód po japońsku”, autorstwa Danielle Demetriou, opublikowany w Daily Telegraph. Od ponad dwudziestu lat w miejscowości Nagoya mieszka znajomy misjonarz, który pracuje z japońskimi chrześcijanami. Wiele od niego słyszałam o pomysłowości tego narodu, ale huczne świętowanie rozwodu jest dla mnie sporym zaskoczeniem. Ten osobliwy rytuał nabrał tempa po tegorocznym tsunami, które nawiedziło Kraj Kwitnącej Wiśni. Stresy, zniechęcenie, brak punktu odniesienia jakim jest wiara, rutyna, sprawiły, że Japończycy rozwodzą się z taką samą pompą z jaka zawierali małżeństwo. Wszystko zaczyna się w Pałacu Rozwodów w którym goście składają podpisy w księdze, po czym dostają po parze pałeczek do jedzenia na pamiątkę. Ceremonia pomaga zamknąć poprzedni rozdział w życiu. Każde z małżonków od tej chwili idzie własną drogą, ale czy są szczęśliwi? Z obserwacji japońskich rozwodów wynika, że niekoniecznie.
W Polsce o rozwiązaniu małżeństwa decyduje sąd powszechny. O wiele trudniej uzyskać unieważnienie sakramentu małżeństwa przez Metropolitalny Sąd Kościelny. Niestety, społeczne przyzwolenie na rozwody sprawia, że mało kogo bulwersuje to, iż różne "autorytety" są rozwodnikami. Wchodzenie w wielokrotne związki małżeńskie powoli staje się normą. Ze statystyk wynika, że liczba rozwodów w naszym kraju gwałtownie rośnie. Zaczynamy pod tym względem przodować w Europie. Zazwyczaj rozstają się ludzie pomiędzy trzydziestym a pięćdziesiątym rokiem życia, a najczęściej podawanym powodem jest niezgodność charakterów lub niedochowanie wierności małżeńskiej. Psycholodzy nie ukrywają, że rozwód to bardzo trudne emocjonalnie doświadczenie, traktowane zwykle jako osobista porażka. Wsparcie bliskich, przyjaciół, a także osób, które same przez to przeszły, jest niezwykle ważne.
Dla osób wierzących i praktykujących rozpad rodziny jest podwójnie trudny. Zwłaszcza, gdy jedno z małżonków zostaje porzucone. Z myślą o nich stworzono Wspólnotę Trudnych Małżeństw „Sychar”, która pomaga członkom w dążeniach do uzdrowienia sakramentalnego małżeństwa, przeżywającego kryzys w każdej sytuacji nawet, po ludzku patrząc, beznadziejnej. Prawda o mocy sakramentu oznacza, że nawet, jeśli małżonkowie nie potrafią ze sobą być i odchodzą w stan separacji, czyli oddzielnego mieszkania, to małżeństwo trwa nadal
Najbardziej na rozstaniu rodziców cierpią dzieci. W pewnym sensie stają się bezdomne, bo fundując im życie na dwa domy pozbawia się ich poczucia bezpieczeństwa. Bywa, że piętno rozwodu odciska się na ich psychice do końca życia. Często nie potrafią stworzyć szczęśliwej, opartej na mocnych fundamentach rodziny. Wzajemny stosunek rodziców do siebie jest niezmiernie istotny w wychowaniu oraz w procesie prawidłowego rozwoju dziecka. Rodzice podejmujący decyzję o rozwodzie, przede wszystkim powinni zadbać o komfort psychiczny dziecka. Nie powinno ono oglądać i uczestniczyć w rozgrywkach dorosłych. Bunt dziecka wyraża się w płaczu, smutku, desperacji, agresji. Nie ma komu się zwierzyć, wyżalić. Powoli zamyka się w sobie. Nikt w tej walce nie zwraca uwagi na jego uczucia. Dziecko podświadomie wypiera winę któregokolwiek z rodziców. Kocha ich oboje i wierzy, że w końcu się pogodzą. Rozwód kaleczy dziecięcą psychikę i powoduje niesłychany ból. Dziecko nie wie, do kogo należy i czy ktoś je w ogóle kocha. Pozostaje w głębokim rozdarciu pomiędzy uczuciami do mamy i taty.
Miłość dzieci do ich rodziców rośnie i utrwala się w codziennym obcowaniu z nimi. Czasem uczucie to zostaje zniszczone, gdyż rodzice, zajęci swymi porachunkami zapominają o istnieniu dziecka. A w jego duszy rodzi się sprzeciw przeciwko takim relacjom w rodzinie, które niweczą szanse rozwojową, zniewalają lub powodują cierpienie.
Ze smutkiem patrzę na dzieci z rozbitych rodzin. Obserwuję jak trudna staje się dla nich rzeczywistość i z jakim uporem próbują poszukać dla siebie sensu życia. Budują swój świat od nowa, z niepokojem, lękiem z nadmierna ostrożnością. Wszyscy z tego smutnego doświadczenia wychodzą poranieni. Czy warto skazywać się na takie cierpienie? Dobrze o tym pomyśleć zanim małżonkowie podejmą jedną z najtrudniejszych życiowych decyzji.