ElZbieta_LachmanWczoraj z zawodowej ciekawości obejrzałam prawie wszystkie wieczorne serwisy informacyjne w polskiej TV.  Wniosek jest jeden – MANIPULACJA  ROKU.  YES, yes, yes, mamy in vitro.

Wspaniale, finansowane z kieszeni podatników.  We wszystkich newsach na ten temat widzieliśmy, pary i kobiety, które twierdziły, że im się „NALEŻY” dziecko. Było coś o magicznych momentach, wreszcie państwo nie będzie ograniczać prawa do posiadania dzieci.

Tymczasem brak zgody na finansowanie in vitro z kieszeni katolików nikogo nie interesuje.

W żadnym serwisie nie zauważyłam płaczących rodziców, którym po trzech miesiącach ciąży, z przyczyn medycznych, kazano uśmiercić czwórkę dzieci, dla dobra jednego, które wybrano, by przyszło na świat. A dlaczego właśnie to? Bo jest najsilniejsze. Bo jeśli dalej miałyby rozwijać się pięcioraczki, mogłoby nie przeżyć żadne.

Nikt nie pokazał polskich, ukrywanych skrzętnie afer związanych z psuciem się lodówek, gdzie z przyczyn technicznych  zagładzie ulegały setki zarodków.

W TV nie usłyszałam o oddziałach neonatologicznych, na które trafiają dzieci z in vitro, urodzone za wcześnie, chore, słabsze niż dzieci poczęte w sposób naturalny, często nie mające szans na przeżycie.

W żadnym serwisie nie pokazano, że kobiety w czasie procedur in vitro często traktowane są jak zwierzęta, a trauma po tym tzw. zabiegu pozostaje na długie lata.

Nigdzie nie zauważyłam też wzmianki o tym, że in vitro powoduje kłopoty rodzinne. Nienarodzone dzieci, zamknięte w zimnych szafach SĄ OBECNE w świadomości  najbliższej rodziny, dziadków, babć. Ci z kolei mając pełną świadomość wagi poczętego życia, cierpią z powodu DRAMATU posiadania rodziny, która być może nigdy się nie narodzi.

Nie zobaczyliśmy wczoraj drugiej strony medalu.