moda-fot.Andrey_Kiselev-fotoliaKolczyki w ustach, nosie, policzkach, brwiach, odsłonięte pępki, kolorowe włosy, drapieżne makijaże, pomalowane na różne kolory paznokcie, drogie ciuchy to często wygląd polskich uczniów, którzy w imię wolności, w ubiorze stosują całkowitą dowolność. Mija właśnie sześć lat od reformy Romana Giertycha, wprowadzającej mundurki w szkołach.  Jak jest dzisiaj?

Kiedy oglądam swoje zdjęcia z lat szkolnych z sentymentem wspominam granatowy fartuszek z białym kołnierzykiem. Doskonale pamiętam, że tych kołnierzyków miałam kilka dzięki czemu mama odpinała je i wymieniała na czyste. Nikt w klasie się nie wyróżniał, nie szpanował najmodniejszymi dżinsami, markowymi kurtkami i bluzami. Nie było zazdrości, niezdrowej rywalizacji, bo głowy mieliśmy zaprzątnięte nauką. Inaczej się też bawiliśmy na imprezach i wycieczkach, nie było alkoholu i narkotyków. Zdaję sobie sprawę, ze mundurki kojarzą się z reliktem  poprzedniego ustroju, ale będąc w Anglii w prestiżowej szkole zdziwiłam się, gdy zobaczyłam, że wszystkie dzieci mają równe stroje. Nikt się nie  buntował, a wręcz przeciwnie moi znajomi byli dumni, że ich córka nosi taki strój. Dzisiaj w większości polskich szkół w kwestii strojów obowiązuje zasada dowolności. Sytuację tę w 2006 roku miała zmienić decyzja ówczesnego ministra edukacji narodowej, Romana Giertycha, który postanowił przywrócić mundurki do szkół. Niestety, nie do końca się to udało. Od momentu wprowadzenia propozycji w życie tego pomysłu  mija w tym roku sześć lat, a szkoły, w których funkcjonują jednolite stroje uczniów w skali całego województwa stanowią zaledwie kilka procent. Mundurki były tylko jednym z elementów programu "Zero tolerancji dla przemocy w szkołach". Dzięki niemu udało się ograniczyć przemoc w szkołach o 25 procent. Szkoda, że kolejni ministrowie odeszli od tego zamysłu. Z inicjatywy samorządów uczniowskich zaczęto przeprowadzać referenda, w których często  uczniowie zdecydowali o powrocie do zwykłych strojów. Wielu dyrektorów szkół do dziś uważa, że, jednolite stroje sprawdziły się pod względem bezpieczeństwa i niwelowały różnice społeczne.

Jedna z matek na forum internetowym napisała: W ubiegłą środę byłam w szkole mojego dwunastoletniego syna, i to co tam zobaczyłam mnie przeraziło. Małe dziewczynki w jego wieku, paradujące jedna przed drugą i opowiadające "jakie to one mają czadowe ciuchy", były gdzie tylko bym nie spojrzała. Z pępkami na wierzchu, w mini spódniczkach z lakierkami na stopach, a nawet z makijażem. Oczywiście podawane były również ceny "tego wszystkiego". Od września tego roku, w tej szkole wycofano mundurki, z czego na początku byłam zadowolona, ale po środowej wizycie kategorycznie żądam ich przywrócenia. Nie miałam świadomości co teraz dzieje się w szkołach, do momentu gdy nie zobaczyłam tego na własne oczy. Czy tylko w tej jednej szkole jest taki problem? Zaczęłam się zastanawiać nad zmianą szkoły, bo w tej liczą się tylko pieniądze i zamożność rodziców”

Czy takiej szkoły chcemy dla naszych dzieci? Czy zamiast się uczyć będą porównywać metki na ubraniach? Jakie wyrośnie z nich pokolenie? Czy będą wyznawać wyłącznie kult pieniądza? Warto się nad tym zastanowić.