Opuszczeni
- Małgorzata Tadrzak-Mazurek
- Wychowanie
- Odsłony: 6063
Przerwa międzylekcyjna w szkole. Dwie gimnazjalistki rozmawiają. Jedna skarży się: „Wkurzają mnie ci nasi chłopacy, ciągle gapią się na mój biust”. Na co druga odpowiada: „To może spróbuj zapiąć górny guzik…”.
To nie jest dowcip. To autentyczna, zasłyszana rozmowa… Nic dodać, nic ująć. Tyle tylko, że tej pierwszej dziewczynie można współczuć. Nie tego, że nie rozumie w wieku nastu lat, jak ten świat jest urządzony, że mężczyźni i kobiety są inni, że różnią się od siebie i że różne bodźce, różnie odbierają. A z niektórymi sobie nie radzą jako młodzi ludzie (czasami zresztą nie radzą sobie do końca życia). Można jej współczuć, że nie ma obok niej dorosłych (rodziców czy nauczycieli), którym by na niej na tyle zależało, żeby wytłumaczyli jej, jak jej ubiór, postawa, zachowanie może wpływać na innych.
To nie jest tak, że współczesna młodzież jest zła, a dziewczyny na ogół wyuzdane. Jest natomiast tak, że współczesna młodzież jest opuszczona przez nas dorosłych i bardzo niekiedy samotna i zagubiona. Pozostawiona na pastwę wirtualnych wychowawców, jeśli nie komputera to telewizora. Cóż więc się dziwić, że naśladuje sposób bycia, ubierania, funkcjonowania pojawiających się tam „autorytetów” i „idoli”. Czasami nawet nieświadomie. Cóż więc się dziwić, że młoda dziewczyna, szukająca miłości, w taki sposób chce na siebie zwrócić uwagę.
Widząc takie dziewczę, najprościej, rzecz jasna, się oburzyć. Taki jest pierwszy odruch, któremu niekoniecznie trzeba ulec. O wiele jednak lepiej jest podejść do niej (o ile ją znamy) i z miłością wytłumaczyć, że ubierając się zbyt wyzywająco, owszem, wzbudza zainteresowanie, ale jest raczej pożądana aniżeli kochana? Zapewne po raz pierwszy usłyszy takie rozróżnienie. Większość dziewcząt konstatuje wtedy, że zupełnie nie o to im chodziło, tylko nie wiedziały… Ale skąd niby miały wiedzieć, jeśli im wcześniej nikt tego nie powiedział?
Rozmowa, rozmowa i jeszcze raz rozmowa… Klucz do troski o nasze dzieci, do ich dobrego wychowania, do utrzymywania więzi, do unikania pochopnych ocen…
Rozmawiajmy więc, nawet, jeśli niekiedy będziemy musieli pokonywać barierę własnego wstydu, informując nasze córki, jaki zbyt duży dekolt może mieć wpływ na ich kolegów w klasie albo instruując synów, że niewybredne żarty o podtekście erotycznym są upokarzające dla koleżanek z klasy. Lepsze nasze chwilowe zażenowanie, o ile w ogóle się pojawi, niż pozostawienie dzieci samym sobie. A właściwie na pastwę telewizyjno-internetowych guru.