Wystarczy tak niewiele
- Małgorzata Tadrzak-Mazurek
- Wychowanie
- Odsłony: 6155
Niezmiernie ważne w wychowywaniu dzieci jest określenie celu wychowawczego. Bo właściwie, co chcemy osiągnąć? Żeby były samodzielne? Szczęśliwe? Bogate? Miały lepiej niż my? I jakie środki mają do tego prowadzić?
A może w ogóle się nad tym nie zastanawialiśmy?
Więc pomyślmy teraz... Mają zdobyć wykształcenie, bo to jest podstawa. Znajomość języków też się przyda. Gotowanie i inne umiejętności związane z prowadzeniem domu, tak w przypadku dziewcząt, jak i chłopców będą mile widziane. Do tego znajomość podstawowych zasad funkcjonowania międzyludzkiego, wchodzenia w relacje. Co by do tego jeszcze dodać? Może radzenie sobie ze stresem, wykształcenie kilku dobrych cech typu empatia, koleżeńskość, ale też przedsiębiorczość, kreatywność... Wystarczy? Pewnie każdy dopisałby do tej listy jeszcze swoje priorytety.
I to wszystko? Naprawdę tylko o to chodzi w wychowaniu? Po to się tyle trudzimy jako rodzice? Żeby zapewnić dzieciom jak najlepsze życie tutaj na Ziemi?
A może tak naprawdę chodzi o coś zupełnie innego? O coś, co stanie się jasne, kiedy określimy prawidłowy cel wychowania naszych dzieci. Bo tym najważniejszym celem jest przecież ich Zbawienie. To do tego przede wszystkim powinniśmy je wychowywać. I kiedy ten cel stanie się jasny, kiedy go sobie uświadomimy to nagle wszystko zacznie wyglądać inaczej... I może okazać się, że naprawdę „potrzeba mało albo tylko jednego", a my zupełnie jak biblijna Marta „troszczymy się i niepokoimy o wiele" zamiast wybrać najlepszą cząstkę. „Najlepszą cząstkę", czyli przyjaźń z Jezusem.
Nie ma niczego lepszego, w co możemy je wyposażyć na życie, co zapewni im Zbawienie (a tu na Ziemi szczęście) niż nauczenie ich przyjaźni z Jezusem. Nie ma lepszej rzeczy, z którą powinny wyjść z domu rodzinnego niż wiara. Cała reszta to dodatek, czasami zupełnie nieważny. Ba, który niekiedy trzeba nawet odrzucić, jeśli przeszkadza budować tę najważniejszą relację. Relację z Bogiem.
Czy rzeczywiście to jest priorytetem w wychowaniu naszych dzieci? Czy o to najbardziej się troszczymy? Czy temu poświęcamy najwięcej czasu i energii? Bo jeśli nie, to znaczy, że błądzimy, zmierzamy ku manowcom i tam też prowadzimy nasze dzieci. Zastępując cel drogą. Z samej drogi robiąc cel. Bo życie tutaj (nie można zapomnieć) jest tylko drogą do celu i nie można na nim poprzestać. No chyba, że sami nie bardzo wierzymy, że szczęśliwi są tylko Ci, którzy znalazłszy perłę sprzedają wszystko, co mają, żeby ją posiąść, wiedząc, że tylko to może ich uczynić naprawdę na wieki szczęśliwymi.
Na wieki! To klucz, który pozwala zrozumieć, że troszczenie się tylko o szczęście ziemskie naszych dzieci to o wiele za mało. Gra jest o wiele wyższą stawkę. O życie wieczne! Istotą jest nie zapomnieć o tym w tej codziennej bieganinie między szkołą, pracą a domem... Choć nie jest to proste, niestety, to całkiem możliwe na szczęście.
Wciąż mamy czas, żeby w wychowaniu naszych dzieci wybrać „najlepszą cząstkę". Wciąż mamy możliwość wyboru! Dokonajmy go więc rozsądnie. I wybierzmy to, co dla nich najlepsze. Bo – choć może bardzo trudno to przyjąć – w ogóle nie chodzi o to, żeby miały lepiej niż my. Chodzi o to, żeby były lepsze od nas.
Chodzi o ich Zbawienie.