© Elnur - Fotolia.comKiedy w 1972 roku przedwcześnie umierał prof. Antoni Kępiński, człowiek-legenda, najwybitniejszy polski psychiatra, nie przyszłoby mu do głowy, że o zaburzeniach psychicznych będą kiedyś dyskutować nie psychiatrzy, ale politycy. Więcej: nie dyskutować, ale DECYDOWAĆ.

Bo w naszych czasach o pewnych kwestiach nie może już rozstrzygać nauka i wyniki badań. Pokłosie rewolucji seksualnej, o której była wcześniej mowa na łamach tego portalu, to zamęt nie tylko w obyczajowości, ale i wśród naukowców. Czy na przykład homoseksualizm jest zaburzeniem, czy nie? Dla Kępińskiego było to oczywiste: jest zaburzeniem. Dzisiaj za takie stwierdzenie można stracić pracę, prawo do wykonywania zawodu, a nawet trafić do więzienia – vide Szwecja i pastor Ake Groen. A życie przynosi też inne pytania. I dopóki jeszcze można, odpowiedzmy zgodnie z nauką, a nie poprawnością polityczną… Jednym z najczęściej stawianych pytań jest: „czy ta pani, która kiedyś była panem, to rzeczywiście pani, czy może jednak ciągle pan?

Pytanie o tożsamość

Pytanie o tożsamość jest jednym z najtrudniejszych w psychologii. Definicji wiele, odpowiedzi wiele, ale w praktyce i tak trzeba działać intuicyjnie. W praktyce – to znaczy wtedy, kiedy przychodzi człowiek, który szuka odpowiedzi na pytanie kim jestem, i który często cierpi, nie mogąc tej odpowiedzi znaleźć – lub jej zaakceptować.

Jednym z podstawowych obszarów, na którym realizuje się nasza tożsamość, jest obszar płciowości. Zatem tożsamość płciowa to świadomość i akceptacja własnej płci. Jeżeli jestem kobietą, czuję się kobietą i chcę być kobietą; jeżeli jestem mężczyzną, czuję się mężczyzną i chcę być mężczyzną, to moja tożsamość płciowa jest spójna i dojrzała. Dobrze mi wtedy ze sobą i innym dobrze ze mną. Życie jednak pisze także przykre scenariusze: nie zawsze wiem, kim jestem i nie zawsze to akceptuję. Mamy wtedy do czynienia z zaburzeniami tożsamości, a jeżeli dotyczy to sfery płci, wtedy mamy do czynienia z zaburzeniami tożsamości płciowej. Według prof. Kępińskiego istnieją zasadniczo 3 typy zaburzeń tożsamości płciowej: homoseksualizm i biseksualizm, transseksualizm i transwestytyzm. Homoseksualizm, wśród tych trzech najlepiej zbadany, najczęściej występujący i najbardziej kontrowersyjny, zostawmy na koniec. A ponieważ od momentu pojawienia się wśród posłów Ruchu Palikota osoby transseksualnej to zagadnienie intryguje wielu ludzi, przyjrzyjmy się mu bliżej.

„Pomyłka natury”’ czyli transseksualizm

„Transseksualizm jest zaburzonym poczuciem własnej płci. Człowiek nie czuje się pewny swojej kobiecości lub męskości, odrzuca swoją biologiczną rolę płciową, wybiera przeciwną i odpowiednio do niej się zachowuje” (Kępiński). Inaczej mówiąc, transseksualizm polega na niezgodności między budową biologiczną ciała a psy­chicznym poczuciem płci. Oznacza to, że kobieta uważa się za mężczyznę, a mężczyzna za kobietę, i tak też stara się zachowywać, kiedy tylko jest to możliwe. Własna płeć biologiczna traktowana jest jako pomyłka natury, dlatego towarzyszy temu bar­dzo silne pragnienie naprawienia tej „pomyłki”, czyli zmiana płci biologicznej na tę, która jest odczuwana jako naprawdę własna. Pragnienie to może prowadzić do podjęcia działań w tym kierunku, czyli do operacyjnej zmiany narządów płciowych (w Polsce jest to możliwe tylko pod warunkiem wcześniejszego przeprowadzenia na drodze sądowej zmiany płci metrykalnej). Trans­seksualista mówi wtedy o „odzyskaniu płci”. Możliwości medycyny w tym zakresie są obecnie duże, zawsze jednak jest to proces skomplikowany i długotrwały, a zmiany są zasadniczo tylko zewnętrzne (np. u męż­czyzn amputacja jąder i prącia, wytworzenie sztucznej pochwy, rozwój piersi). Zmiany we­wnętrzne są natomiast nieznaczne i uzyskuje się je pod warunkiem stałego przyjmowania hormonów. Pozostaje przy tym otwarta kwestia, czy nawet udana operacja spełni oczekiwania pacjenta i przyniesie mu ulgę: „Transseksualizm nie jest zaburzeniem pierwotnie zlokalizowanym w sferze seksualnej. Istota zaburzenia tkwi znacz­nie głębiej i dotyczy identyfikacji i roli płciowej” – stwierdzają znawcy tematu, profesorowie Kazimierz Imieliński i Stanisław Dulko w książce „Apokalipsa płci”. Zatem jest mało prawdopodobne, że zabieg chirurgiczny będzie tu efektywny, ponieważ problemy, które leżą u podstaw zaburzenia, pozostają w dalszym ciągu nierozwiązane.

Dodatkowy zamęt wprowadził ostatnio dokumentalny film brytyjski pod trafionym tytułem „Mój tata jest w ciąży” (TVP1, 13 lutego br.). Bohaterami – czy bohaterkami? – są dwie osoby transseksualne, które przeszły operację zmiany płci z kobiety na mężczyznę i żyły w związku homoseksualnym. Po pewnym czasie zdecydowali (zdecydowały?) się na dziecko. Ponieważ jedna z nich zachowała kobiece narządy rodne, dzięki technice wspomaganego rozrodu zaszła w ciążę i urodziła dziecko. Film kończy się w momencie, kiedy chłopczyk ma już rok, a para decyduje się na drugie dziecko. Przeciętny widz odbiera film nie jako dokument, ale jako science fiction – i dokładnie taka reakcja była następnego dnia. Koleżanka pyta: „Widziałaś ten film wczoraj? Bo aż mnie ciarki przeszły, jak pomyślałam, co by to było, gdyby to było naprawdę!”

Potocznie często myli się transseksualizm z homoseksualizmem, tymczasem różnica jest podstawowa i polega na tym, że mężczyzna homoseksualny nie uważa się za kobietę i nie pragnie nią być, kobieta homoseksualna nie uważa się za mężczyznę i nie pragnie być nim, a transseksualiści odwrotnie.