Seriale i moje życieMatematyka jest okrutna w swej prawdzie, obojętna na wszelkie subiektywne tłumaczenia. Wyświetlacz kalkulatora pokazuje, że mnożąc 30 minut przez 1500 obejrzanych odcinków jednego tylko z seriali, otrzymujemy 45 000 minut, czyli 750 godzin, czyli 31 dni.

To 1 miesiąc życia; jeden z 12 w roku, oddany tej sprawie. TV dba o widza, nie pozwala zapomnieć, jaki serial kiedy będzie wyświetlany. Czy nie powinienem sam przyjrzeć się uważniej i rozsądniej tej sprawie, tym bardziej, że TV uczciwie mówi, iż oglądam aktualnie odcinek nr 4536? Czy rzeczywiście nie mógłbym poświęcić tego czasu na coś lepszego? Głupkowato uśmiecham się do odtwórców ról, choć oni mnie nie widzą; płaczę nad ich skomplikowanymi losami, ale pozostaję niewzruszony na tych, co obok, których historia jest rzeczywistością, a nie filmową fikcją, która ma mnie oczarować.

Wstrząs

Dziś uświadomiłem sobie, że szybciej wyszedłem od znajomych, bo chciałem zdążyć na kolejny odcinek serialu. Czy nie jestem niewolnikiem, i to z własnego wyboru, reagującym na sygnał czołówki jak „pies Pawłowa”? Przecież od dłuższego czasu ustawiam życie pod kątem programu, mówiąc: pojedziemy, jak się skończy film; musimy zdążyć na film; nie przeszkadzajcie mi teraz, bo oglądam; dobrze, że przyszedłeś – obejrzymy film; co mówiłaś kochanie? nie słyszałem, bo oglądam film… Nawet w wigilię nie wyłączyłem telewizora, bo przecież filmowa rodzina – to rodzina.

Refleksja

Długie sople zwisające z dachu zaczęły się topić, i mała kropla rytmicznie uderza o parapet okna. Słucham tego przez chwilę, ale po jakimś czasie zaczyna mnie to drażnić. Odłamuję sopel. Powraca cisza. Przypomina mi się przysłowie: „Kropla drąży kamień nie siłą, lecz ciągłym spadaniem”.

Matko kochana, jak nie – jak tak” mówię i uświadamiam sobie, że zaczynam chłonąć już nie tylko fabułę, ale również słownictwo, proponowane rozwiązania, metody działania, styl zachowania, interpretację faktów..., zatracam własny osąd rzeczywistości, staję się człowiekiem urabianym i sterowanym na odległość. Potwierdza się tym samym skuteczność metody, która była narzędziem goebelsowskiej propagandy: „Kłam, kłam, a zawsze coś z tego zostanie”. Jeśli więc przez 750 godzin ktoś stale coś powtarza, czy to we mnie nie zostaje? Czy ta kropla nie ujawni swej siły? Jako argument na rzecz zachodzących zmian powołujemy się na powiedzenie Bernarda Show’a: „Tylko krowa nie zmienia swoich poglądów”. Nie chcę być postrzegany i uznany za krowę, więc…

 

Postanowienie zmiany

Kiedy przed laty na ekranach polskiej telewizji pojawił się jeden z pierwszych seriali, „Niewolnica Isaura”, wielu z widzów tak bardzo przeżywało tę historię, że byli gotowi wpłacać pieniądze na podane konto, aby wykupić ją z niewoli. Wielu zauroczonych tą postacią postanowiło nadać swemu dziecku jej imię. Czy dziś nie jest podobnie? Trwa moda na imiona bohaterów filmowych – mówi proboszcz podpoznańskiej parafii, ks. Jacek. Takie imiona zdają się wypierać piękne imiona chrześcijańskie. Czyżby za mało było błogosławionych i świętych, że trzeba dzieciom nadawać imiona telewizyjnych laleczek?”

Czy historie z seriali nie są usprawiedliwianiem rzeczywistości, przykładem do naśladowania? „W perspektywie ponad dwudziestu lat pracy duszpasterskiej widzę coraz powszechniejszą zgodę na wspólne zamieszkanie młodych przed ślubem, niewierność małżeńską, kłamstwo jako środek do celu – mówiks. Jacek.

Polacy są równocześnie konserwatywni i liberalni obyczajowo” – stwierdza socjolog Beata Łaciak. Z badań przygotowanych przez AGB Nielsen Media Research wynika, że jeden z seriali oglądało w 2009 r. średnio 8,44 mln widzów, czyli co czwarty Polak, licząc łącznie z niemowlętami . Sprzedaż „Gościa Niedzielnego” osiąga 146 tysięcy egzemplarzy. „Kto z kim przystaje mówi stare przysłowie.

Co z moją wiernością zasadom chrześcijańskim? Ożywa dylemat: być czy mieć, z akcentem na „mieć”. Czy powoli sam nie zaczynam wierzyć, że najważniejsza jest pozycja społeczna, majątek, przyjemności, spotkania…? Czy nie zapomniałem, że „nie samym chlebem żyje człowiek”?

Czyż więc nie mam prawa oglądać seriali?

Nie to chodzi; ważne jest jednak, by być wolnym od przymusu, i świadomym, na ile poglądy serialowych bohaterów przenikają do mojego życia i kształtują je. Ważne jest, czy potrafię zachować krytycyzm i czy potrafię oddzielić ziarno od plew.

Dopiero pod warunkiem, że potrafię rozpoznać i oprzeć się takim sugestywnym naciskom, serial może mieć miejsce w moim życiu jako element rozrywki, a nie moderator sumienia i działania.