abcMało, co może zdziwić współczesnego człowieka. Zabijanie nienarodzonych dzieci, eutanazja, klonowanie, „grzebanie” w genach. Oswoiliśmy się z „dokonaniami” cywilizowanego świata. 

Chyba w połowie lat dziewięćdziesiątych w publicznej telewizji widziałam reportaż o pewnym miasteczku leżącym tuż przy naszej zachodniej granicy. Sprawa była drażliwa. Okazało się, że pewna grupa młodych bardzo chłopców sprzedaje seksualne usługi niemieckim klientom. Szokiem nie był jednak sam proceder  a jego akceptacja przez większość rodziców wspomnianych chłopców. Nie tylko wiedzieli, w jaki sposób zdobywają pieniądze, ale wykazywali pełne zrozumienie dla ich „zaradności”. Jakiś czas temu widziałam film „Galerianki”. Pewnie każdy, kto choć raz odwiedził tę współczesną świątynię mamony, wie doskonale, czym zajmują się tytułowe bohaterki filmu. To kilkunastoletnie prostytutki, które świadczą usługi w zamian za prezenty w postaci markowych ciuchów, telefonów komórkowych, modną biżuterię… Te obrazki pochodzą z Polski. Z kraju katolickiego, gdzie od wieków zdecydowana większość przyznaje się do wartości zawartych w Dekalogu.

Jak daleko odeszliśmy od nich, skoro nasze dzieci pogrążają się w bagnie grzechu? I wcale nie jest to problem marginesu społecznego, jakkolwiek go rozumiemy. Nie jest to sprawa tylko rodzin dotkniętych problemem. To sprawa każdego z nas, jeśli prawdziwie wierzymy i kochamy Pana Boga. Jeśli jesteś lekarzem – czy nie wstydzisz się przyznawać do Boga w pracy? Czy potrafisz powiedzieć nie, kiedy rozstrzyga się kwestia aborcji, nawet, jeśli nie jesteś ginekologiem? Czy jako farmaceuta potrafisz zrezygnować z korzyści materialnych i nie sprzedajesz środków antykoncepcyjnych? Będąc nauczycielem, czy starasz się swoich uczniów również wychowywać. Czy często wbrew większości powiesz "nie" piątkowej dyskotece, przyzwoleniu na alkohol na szkolnej wycieczce? Każdy z nas, również bibliotekarka, policjant, sprzedawca, dziennikarz czy księgowa ma okazję świadczenia wiary. Sami odpowiedzmy sobie na pytanie czy mamy odwagę, czy potrafimy to robić tak na co dzień, w momencie, kiedy patrzą i słuchają podwładni czy zwierzchnicy. To ma znaczenie, bo podobnie, jak oni obserwują nas dzieci, dla których często jesteśmy autorytetami. Tylko, jeśli będziemy radykalni w wyznawanej wierze, możemy ocalić ich dusze.

Na jednym z portali przeczytałam, że w Anglii pojawiły się kluby, które jako atrakcje oferują walki dzieci w klatkach. Znaleźli się rodzice, którzy swoje 5-letnie dzieci przyprowadzają na treningi walki, by później stawały w klatce przed popijającymi piwo dorosłymi. Takie to rozrywki oferuje się w królewskiej Anglii. Jak zniszczone mają dusze rodzice, którzy godzą się na takie wykorzystywanie swoich dzieci? Czy myślicie, że w Polsce znajdą swoich naśladowców? Chcę wierzyć, że nie.