Wszystkich_swietychCzy wszystko pozostanie tak samo, kiedy mnie już nie będzie? Czy książki odwykną od dotyku moich rąk, czy suknie zapomną o zapachu mojego ciała? A ludzie? Przez chwilę będą mówić o mnie, będą dziwić się mojej śmierci - zapomną.

Nie łudźmy się, przyjacielu, ludzie pogrzebią nas w pamięci równie szybko, jak pogrzebią w ziemi nasze ciała. Nasz ból, nasza miłość, wszystkie nasze pragnienia odejdą razem z nami i nie zostanie po nich nawet puste miejsce. Na ziemi nie ma pustych miejsc - tak o śmierci napisała Halina Poświatowska.

 

Święto Zmarłych ma swoisty charakter. Opiera się ono na nostalgii, zadumie i głębokich przemyśleniach nad sensem naszego życia. To jeden dzień w roku, kiedy warto się zatrzymać i przez chwilę pomyśleć o przemijaniu. Bo przecież wiadomo, że nic nie jest wieczne. Nie zatrzymamy czasu, urody, młodości, bogactwa, powodzenia. Jedynie, co zawsze może nam towarzyszyć to miłość, która jest wartością ponadczasową.

Odwiedzając groby zawsze przypominam sobie miłe chwile związane z osobami, których już nie ma. A więc wspominam wakacje, spędzane u mojej ciotki Marty. Wspólne wypady nad jezioro, prace w ogrodzie, zakupy, gotowanie i przygotowywanie ogromnego tortu na imieniny mojego kuzyna. Gdy myślę o nieżyjącej przyjaciółce  Zuzannie brakuje mi jej poczucia humoru, uśmiechu, przyjmowania wszystkiego co przynosiło życie z pokorą. Ale najwięcej wspomnień wiąże się  ze wspólnym grobem moich dziadków. To oni  mnie wychowywali przez pierwsze lata życia, nauczyli wielu cennych wartości. Dzięki nim zostałam tradycjonalistką odporną na zło współczesnego świata.

Śmierć zawsze była zagadką  i pewnie nią pozostanie. Zwłaszcza, że nigdy nie wiemy kiedy ona nastąpi. Pamiętam kazanie jednego z księży, który po zamachu w londyńskim metrze stwierdził, że gdyby ludzie byli w stanie łaski uświęcającej na pewno w tamtym momencie mniej baliby się umierania.

Z dzieciństwa pamiętam prababcię Kasię, która mieszkała z moimi dziadkami. Lubiłam z nią rozmawiać. Była ciepłą, pogodną i dobrą osobą. Wszyscy w rodzinie bardzo ją szanowali. Powoli zbliżała się do setki, a my planowaliśmy hucznie uczcić jej urodziny. Prababcia nie doczekała tej chwili. Zmarła nagle w wieku 97 lat. Był to jeden z najbardziej traumatycznych momentów w moim życiu. Po raz pierwszy zetknęłam się ze śmiercią, której sensu kompletnie nie rozumiałam. Nagle zniknęła osoba, którą kochałam i która była dla mnie ważna. Nie miałam pojęcia gdzie jest i co się z nią dzieje. Argument istnienia Nieba, Piekła i Czyśćca wówczas do mnie nie przemawiał. Dopiero gdy dorosłam pojęłam, że śmierć jest jedynym pewnikiem w życiu człowieka. Bardziej zaczęłam dbać o własne sumienie. Śmierć stała się dla mnie końcem starego i początkiem nowego. Drogą  bez powrotu, podróżą prowadzącą przed oblicze Boga. To również uwolnienie od cierpień, nieszczęść i niepowodzeń.

Chrześcijanin nie powinien bać się śmierci, ale lęk przed nią jest zrozumiały. Nie wiemy przecież jak Bóg oceni nasze życie, zmierzy nasze uczynki. Może właśni dlatego Święto Zmarłych i Zaduszki są doskonałą okazją, by się nad sobą zastanowić. Bo przecież nie jest ważne jak upadamy, ale jak z tego upadku się podnosimy.