Czcij ojca swego i matkę swoją
- Małgorzata Tadrzak-Mazurek
- Od święta
- Odsłony: 4965
Któż z nas nie zna treści tego przykazania, ale czy wszyscy wiedzą, że jest to pierwsze przykazanie „z obietnicą", bo dalsza jego część brzmi: „aby długo trwały twoje dni w ziemi, którą Pan, Bóg twój da tobie." (Wj 20,12)
Obietnica jest zachęcająca, ale jak uporać się z przykazaniem? Co znaczy słowo „czcij"?
Według „Słownika języka polskiego" ma kilka znaczeń: „1. «oddawać cześć religijną», 2. «otaczać wielkim szacunkiem», 3. «oddawać hołd, okazywać pamięć», 4. «obchodzić jako święto»". W oryginale natomiast, czyli w języku hebrajskim, został użyty czasownik „kabeb", który w wolnym tłumaczeniu można opisać jako zalecenie szacunku do rodziców i bycie im posłusznym. O ile posłuszeństwo z wiekiem i wyprowadzeniem się z domu przestaje dzieci obowiązywać, o tyle szacunek, czyli cześć rodziców, musi być dozgonna.
Bibliści zwracają uwagę na jedną bardzo ciekawą rzecz, a mianowicie, że w Starym Testamencie cześć była oddawana wyłącznie Bogu. Nikomu i niczemu innemu. Ale w stosunku do rodziców Bóg zażyczył sobie, żeby dzieci oddawały im właśnie taką cześć. Bo to coś więcej niż szacunek oparty czy wynikający z autorytetu rodzica. Cześć rodzicom należy się z samego faktu, że stali się uczestnikami Bożego dzieła stworzenia człowieka. Zatem rodzic nie jest godny czci tylko wówczas, gdy jest autorytetem, dobrym rodzicem. Innymi słowy, jeśli na to zasłuży. Rodzic jest godny czci z samego faktu bycia rodzicem. Oczywiście, jeśli nie wywiązuje się z tej roli, zostanie z tego rozliczony, ale to nie zmienia faktu, że dziecko jest do niej zobowiązane nakazem samego Boga, choć czasami wymaga to heroizmu (np. kiedy rodzic jest alkoholikiem).
Tymczasem obecna rzeczywistość jakby sprzysięgła się, żeby antagonizować dzieci z rodzicami, pokrywając to hasłami: „potrzeby prywatności", „wolności", „zachowania godności"... W niektórych europejskich krajach już 15-latki mogą dokonać aborcji bez wiedzy rodziców, a nieposłuszeństwo wpisane jest w programy nauczania w szkole, które mówią, że dzieci „nie muszą utożsamiać się z doktryną religijną przekazywaną w domu". A u nas? U nas mamy ustawę zakazującą przemocy w domu, z której skrzętnie korzystają nastolatki, którym rodzice nie chcą na coś pozwolić, mówiąc, że jeśli się nie zgodzą, zgłoszą (bo mają podany w szkole numer), że w domu są bite... Za to te naprawdę katowane dzieci są tak zastraszone, że w większości wypadków nawet do głowy im nie przychodzi, że mogą z tego numeru skorzystać...
Cóż więc robić skoro nieszanowanie rodziców niemalże nikogo już nie razi i jest na nie pełne społeczne przyzwolenie? Po pierwsze nie poddawać się. Nawet jeśli cały świat będzie nasze dziecko uczył czegoś innego, mówić mu prawdę. Czyli, że musi czcić swoich rodziców, bo to nie rodzicom jest najbardziej potrzebne, ale jemu samemu. I konsekwentnie tego wymagać i oczekiwać. Dla dobra naszego dziecka. Bo nawet jeśli już nikt inny nie będzie dbał o jego dobro i nie będzie od niego wymagał przestrzegania czwartego przykazania, nam nie wolno zrezygnować z troski o to, „aby długo trwały jego dni w ziemi, którą Pan, Bóg mu da".