Jezus u DrzwiCzym jest dziś dla nas Eucharystia? Czy uznajemy realną obecność Jezusa pod postacią chleba i wina? Czy też wolelibyśmy ujrzeć przeistoczenie realnie, za pomocą cudu eucharystycznego, badań naukowych lub chociaż prezentacji multimedialnej? Czy nie łapiemy się na tym, że traktujemy Eucharystię wyłącznie jako coś, co zmysłowo odczuwamy, czyli jako wino i chleb, opłatek, niezależnie od tego, czy są one już po konsekracji czy też przed. A może od znajomych usłyszeliśmy zdanie typu „Księża też piją wino podczas  Mszy świętej”. Pewnie różnie na takie wypowiedzi reagujemy w zależności od stopnia naszej wiary w cud przeistoczenia, którego przecież nie da się pojąć.

Eucharystia ofiarą

Podczas Adoracji Najświętszego Sakramentu, w którym ukrywa się nasz Zbawiciel śpiewamy „Co dla zmysłów niepojęte niech dopełni wiara w nas”. Problem zaczyna się wtedy, gdy tej wiary nie posiadamy. Święty Maksymilian powiedział, że można wybudować wiele kościołów, ale jak nie będzie wiary, to kościoły będą puste. Dodam, że bez wiary będą też puste świątynie naszych serc. Bez niej nawet uczestnicząc w Eucharystii w pełni, czyli przyjmując Jezusa podczas Mszy świętej, może się zdarzyć, że potraktujemy komunię z Nim i całym Kościołem jako rodzaj nagrody za dobre sprawowanie, a nie jako Owoc Ofiary, która została poniesiona dla nas z miłości, po to, byśmy mieli życie. Chrystus dając nam siebie, oczekuje tego samego od nas. Chce abyśmy również się Jemu ofiarowali – Oto stoję u drzwi i kołaczę, jeśli kto posłyszy mój głos i drzwi otworzy, wejdę do niego i będę z nim wieczerzał a on ze mną(por. Ap 3,20)

Nasza odpowiedź na Miłość

Eucharystia to ofiara czyniona z MIŁOŚCI. Tam, gdzie jest miłość nie potrzeba dowodów na jej istnienie. Trudno wyobrazić sobie, żeby narzeczona, która usłyszała od swojego wybranka słowa: kocham cię, zaczęła bacznie przyglądać się jego źrenicom, albo powiedziała: dobrze, wiesz co, dajmy twoją krew do analizy, bo jeśli rzeczywiście się we mnie zakochałeś, powinieneś mieć podwyższony poziom endorfin. Wierzę ci, ale, muszę to sprawdzić. Brzmi to kuriozalnie. Ale czy dzisiejszy, coraz bardziej zlaicyzowany świat, nie traktuje w ten sposób Jezusa? Zbawiciel podczas Ostatniej Wieczerzy powiedział: „To jest moje Ciało, to jest moja Krew” (por. Łk 22,19–20) i tym samym dał człowiekowi odpowiedź na niezaspokojony a tak bolesny w dzisiejszym świecie głód MIŁOŚCI. Jezus jeszcze przed ostatnim łamaniem chleba w wieczerniku, kiedy przebywał wśród tłumów w Kafarnaum, złożył zapowiedź:

«Jam jest chleb życia.  Ojcowie wasi jedli mannę na pustyni i pomarli. To jest chleb, który z nieba zstępuje:  kto go spożywa, nie umrze. Ja jestem chlebem żywym, który zstąpił z nieba. Jeśli kto spożywa ten chleb, będzie żył na wieki. Chlebem, który Ja dam, jest moje ciało za życie świata».  Sprzeczali się  więc między sobą Żydzi mówiąc: «Jak On może nam dać [swoje] ciało do spożycia?
Rzekł do nich Jezus: «Zaprawdę, zaprawdę, powiadam wam:  Jeżeli nie będziecie spożywali Ciała Syna Człowieczego i nie będziecie pili Krwi Jego, nie będziecie mieli życia w sobie.  Kto spożywa moje Ciało i pije moją Krew, ma życie wieczne, a Ja go wskrzeszę w dniu  ostatecznym.  Ciało moje jest prawdziwym pokarmem, a Krew moja jest prawdziwym napojem.  Kto spożywa moje Ciało i Krew moją pije, trwa we Mnie, a Ja w nim. Jak Mnie posłał żyjący Ojciec, a Ja żyję przezOjca, tak i ten, kto Mnie spożywa, będzie żył przeze Mnie. To jest chleb, który z nieba zstąpił - nie jest on taki jak ten, który jedli wasi przodkowie, a poumierali. Kto spożywa ten chleb, będzie żył na wieki». ( por. J 6,48–59)

Kto chciałby spożyć ludzkie ciało?

Fragment ten zapowiada, życie wieczne tym, którzy spożywają Ciało Pańskie i ostrzega, że bez Niego człowiek nie będzie miał życia, a zatem umrze najpierw duchowo, odcinając się od Boga przez grzech, a po naturalnej śmierci skarze się na życie bez Stwórcy w wieczności.

Jeśli zapewnienia Jezusa, które świadczą o Jego Prawdziwej obecności, nam nie wystarczą poczytajmy o cudach Eucharystycznych. Zastanówmy się tak niedoskonale, bo po ludzku, czy Bóg przez utajenie się w Eucharystii, w postaci wina i chleba nie ochronił nas, swoich dzieci, przed szokiem? Bo kto z nas miałby odwagę spożyć fragment ludzkiego ciała w realnej postaci? Mielibyśmy pewnie trudności z samym patrzeniem na Eucharystię. Bóg wie o tym doskonale i dlatego ukrywa się w kruchym chlebie, czyniąc się bezbronnym wobec naszej wolnej woli, która może Go zarówno przyjąć jak i znieważyć

Ach jak to boli…

Aby zrozumieć co czuje Chrystus, którego odrzuca się w Eucharystii przypomnijmy fragment z Dzienniczka św. Faustyny Kowalskiej.

Ach, jak Mnie to boli, że dusze tak mało się łączą ze Mną w Komunii świętej. Czekam na dusze, a one są dla Mnie obojętne. Kocham je tak czule i szczerze, a one Mi nie dowierzają. Chcę je obsypać łaskami – one przyjąć ich nie chcą. Obchodzą się ze Mną jak z czymś martwym, a przecież mam Serce pełne miłości i miłosierdzia (DzF 1447).

(19 X)Dziś po Komunii św. powiedział mi Jezus, jak bardzo pragnie przychodzić do serc ludzkich.
«Pragnę jednoczyć się z duszami ludzkimi; rozkoszą moją jest łączyć się z duszami. Wiedz o tym, córko moja, [że :]
Kiedy przychodzę w Komunii św. do serca ludzkiego, mam ręce pełne Łask wszelkich i pragnę je oddać duszy, ale dusze nawet nie zwracają uwagi na Mnie, pozostawiają Mnie Samego, a zajmują się czym innym. O jak Mi smutno, że dusze nie poznały Miłości. Obchodzą się ze Mną, jak z czymś martwym».

Odpowiedziałam Jezusowi: «O Skarbie mojego serca, jedyny przedmiocie mojego serca i cała rozkoszy mojej duszy, pragnę Cię uwielbiać w swym sercu, jako jesteś uwielbiany na tronie swej wiekuistej chwały. Miłość moja pragnie Ci  choć w cząstce wynagrodzić za oziębłość tak wielkiej liczby dusz. Jezu, oto serce moje jest dla Ciebie mieszkaniem, do którego nic wstępu nie ma, Ty sam wypoczywaj w nim, jako w pięknym ogrodzie.
– O Jezu mój, do widzenia, już muszę stanąć do obowiązku, ale miłości swojej ku Tobie dowiodę Ci ofiarą, nie pomijając [niczego], ani nie pozwolę się wymknąć żadnej sposobności ku temu »
(DzF 1385n).[i]

Obyśmy zawsze potrafili odpowiadać Jezusowi z taką samą gorliwością, z jaką czyniła to  Siostra Faustyna.