Rachunek sumienia IJa, człowiek.
Ja, kobieta, mężczyzna, dziecko.
Ja, matka, ojciec, córka, syn.
Ja, pracodawca.
Ja, pracownik.
Ja, wierzący.

Patrząc w lustro czekam na potwierdzenie tego, co chcę usłyszeć: że jestem naj…
Nieważne, czy to prawda. Ale jedynie taką opinię o sobie przyjmuję. Nikogo nie zabiłem i nikogo nie okradłem. Nie mam powodu, żeby uznać się za złego człowieka! Wiem, że lustro w pozłacanej ramie, które jest moje, bo kupiłem je sobie na własność, utrwali mnie w tym przekonaniu, że jestem najpiękniejszy, najmądrzejszy, najbogatszy, wyjątkowy, godny szacunku, wspaniały, dobry.
A co usłyszę, jeśli zapytam tych, których kupiłem tak, jak to lustro, których mogę zwolnić w każdej chwili?
A jeśli zapytam tych, którzy są obok, ale ode mnie niezależni, co usłyszę?
Jeśli zapytam odważnie, patrząc w głąb siebie, co usłyszę?
Jeśli znajdę się przed kratkami konfesjonału?
Kto – lub co – tak naprawdę jest dla mnie wartością i jaką miarą wszystko mierzę? Jaka będzie odpowiedź, gdy spojrzę nie w moje lustro, ale w oczy małego dziecka, bezdomnego, chorego, sąsiada, obcego, którego mijam?

Obudź swoje sumienie
Czy odważę się spojrzeć w oczy dziecka, które chodzi w niemodnych butach po starszym bracie? Moje sznurowadła są więcej warte niż jego buty.
Bezdomni i mniej zaradni wiedzą, jak smakuje woda i chleb, którego im brak, a który ja wyrzucam do śmietnika. Mój pies dostaje karmę droższą niż to, co oni znajdują na śmietniku.
Chory wie, że nie stać go na lekarstwa, jeśli chce jeść. Ale cóż to mnie obchodzi?
Czy znam odpowiedź na to pytanie i na wiele innych?
Jak obmyć brud, nie mając wody
Jak nabrać wody, nie mając kubka
Jak zmierzyć, nie mając miary
Jak zobaczyć, nie mając oczu
Jak odczuć, nie mając serca
Jak żyć, nie mając sumienia?

Wiem, że można żyć bez wrażliwości… Nie trzeba jechać do Oświęcimia, by wiedzieć, że są ludzie bez sumienia. Tak więc, pytam, jak mam żyć?

Jeśli postawię siebie na miejscu boga, to pytanie takie nie ma sensu, bo to ja ustalam zasady.. Jestem wtedy panem praw. Ale sumienie ma każdy i to ono odróżnia nas od innych stworzeń. To ono każe mi pytać i szukać odpowiedzi. To, że jego głos mogę w sobie zagłuszyć, nie zmienia tej prawdy.
Dopóki się nie pojmie, ile waży jedna łza i jedna sekunda krzywdy, nie można postawić się na miejscu Boga. Tylko On to wie. Bóg jest Miłością, i z niej będzie rozliczany każdy człowiek.
Potęga, majątek, liczba poddanych, przyziemne cele, to miara ludzkich władców.
Miłość jest miarą Boga.

I. Nie będziesz miał bogów cudzych przede mną.
Jestem nawet gotów uznać to przykazanie, ale pod warunkiem, że mówi ono o mnie. Posadziłem siebie na tronie i sam ustalam zasady i prawa. Dlaczego więc miałbym oceniać siebie i robić jakiś rachunek sumienia? Mam władzę, wpływy, pieniądze, układy i możliwości; sznureczki w rękach, haki na każdego. Ciężko na to pracowałem. Piąłem się po szczeblach kariery. Osiągnąłem zamierzony cel. Mam zdrowie i siły, potrafię zwyciężać. Wzbudzam szacunek. Nikt nie ma ze mną szans. Nauczyłem się korzystać z przepisów prawa, potrafię wszystko obrócić na swoją korzyść, wygrywać, zwyciężać. Wiem, że można mieć więcej, więc moja wielkość jeszcze nie do końca jest oczywista, ale w zasięgu moich możliwości i starań – jeszcze tylko ukłon przed złotym cielcem i do kolekcji kolejny samochód, atrakcyjny wyjazd, dom, który olśniewa luksusem.
W pewnym więc sensie zgadzam się z tym przykazaniem. Rzeczywiście, nie lubię obcych bogów, podobnych do mnie – chyba, że mam z ich istnienia korzyść dla siebie. Oddając hołd bogini MODY, idąc za nią i wyśmiewając każdego, kto za nią nie nadąża, kto jeździ starym samochodem, kto nie ma najnowszego kroju odzieży, zyskam to, że ona oddaje mi większą przysługę – umacnia mnie na moim piedestale. Jutro będę się kłaniał bogu WŁADZY, w tym samym celu...

„Nikt nie może dwom panom służyć. Bo albo jednego będzie nienawidził, a drugiego będzie miłował, albo z jednym będzie trzymał, a drugim wzgardzi. Nie możecie służyć Bogu i mamonie” Mt 6,24
Jeśli byłbym poddanym Hammurabiego byłbym rozliczany na podstawie jego prawa, które mówi: „oko za oko, ząb za ząb”.
Jeśli byłbym poddanym faraona, jego zasady określałyby granice.
Jeśli Bóg jest moim Bogiem, to dekalog – 10 podstawowych zasad – jest obowiązującym mnie prawem, choć mam wolność wyboru pomiędzy miłością, i tym, co nią nie jest.
„Gdybym mówił językami ludzi i aniołów, a miłości bym nie miał, stałbym się jak miedź brzęcząca albo cymbał brzmiący” 1 Kor 13,1
Jeśli więc wybieram Boga, to wybieram także Jego miarę czynów i postaw i uznaję granice.

II. Nie będziesz brał imienia Pana Boga swego nadaremno.
Nie mogę uznawać Jego prawa, jeśli nie szanuję Jego samego. Z portretu kogoś kochanego nie uczyniłbym tarczy strzeleckiej, więc tym bardziej symbol religijny nie może być dla mnie ozdobą, biżuterią. Po co więc noszę krzyżyk, jeśli jego wartość wyznaczona jest dla mnie tylko przez aktualny kurs złota?
Imię Boga nie jest pieczęcią, którą się bawię, przy okazji rozmów o wszystkim i niczym.

III. Pamiętaj, abyś dzień święty święcił.
Jeśli nie ustalę, któremu bogu służę, będę miał problem wyboru „świątyni”: wyboru pomiędzy miejscem i czasem poświęconym, a supersamem, multikinem czy własnym gabinetem.

To są sprawy pomiędzy mną a Bogiem.

cdn.