Krzyżowa Droga
- Daniel
- Z Eucharystią i Modlitwą
- Odsłony: 4589
Ciszę poranka przerywa pieśń, śpiewana przez tych, którzy wstali rano, aby ulicami miasta przejść krzyżową drogę Wielkiego Piątku. Nic nie rozprasza ich skupienia. Za chwilę rozejdą się do codziennych zajęć.
Będą mieć przekonanie, że ich ofiara podoba się Panu. I pewnie tak jest, ale faryzeizmem i pychą byłoby budowanie tym swojej religijności, bo przecież każdego ranka tą drogą chodzą do pracy – lub z niej wracają po nocnej zmianie – ludzie, którzy musieli wstać dużo wcześniej, niż uczestnicy modlitwy.
Rzeczywistość dnia codziennego
Czym innym jest bowiem jednorazowe poświęcenie, a czym innym codzienny trud. Być może tej właśnie nocy płacz chorego dziecka przerwał nad ranem sen czujnej – krańcowo zmęczonej – matki, a budzik wyrwał ze snu utrudzonego ojca, który wstając ma świadomość, że mimo ciągle podejmowanych wysiłków nie poprawia się los jego rodziny; a wstając nawet tak wcześnie, nie może dołączyć do rozmodlonych ludzi, bo idzie w inną stronę… O ile matka chorego dziecka ma nadzieję, że jutrzejsza noc będzie spokojniejsza, o tyle ojciec nie ma nadziei na zmianę na lepsze…
Po godzinie ulica tętni swoim życiem – samochody, samochody, w tę i w przeciwną stronę… Jedni jeżdżą z prowincji do wielkiego miasta, inni z wielkiego miasta na prowincję; bezdomny przy śmietniku zgniata butem puszki po piwie, wypitym w czasie świąt, i liczy na znalezienie jedzenia lub czegoś, co innym już niepotrzebne; idą ludzie do pracy, dzieci do szkoły, w ciągu dnia matki z wózkami – gdy cieplej, gdy słońce wysoko.
A pod wieczór tam, gdzie rano śpiewano pieśni o Jezusie, wybuchają głośne śmiechy; słychać brzęk tłuczonego szkła, i przekleństwa wielokrotnie i dobitnie wypowiadane, jakby były elementem ułatwiającym precyzyjną wymianę myśli…
W jednym z miast włodarze ustawili namiot i zaprosili na wielkanocne śniadanie mieszkańców, zapowiadając, że tak już będzie co roku. To miły gest, ale czym innym jest jednorazowe spotkanie, a czym innym codzienny trud bezdomnego, bezrobotnego, utrudzonego człowieka, który w pozostałe dni jest tylko petentem w urzędzie, niewygodnym dowodem trudnej prawdy, żywym punktem na wykresie bezrobocia, potrzebującym, co puka do drzwi… Jak miał się ubrać żebrak na takie śniadanie, jeśli włodarz miasta przyszedł w garniturze i krawacie?
Jedna jaskółka nie czyni wiosny. Jedno wcześniejsze wstanie nie jest aktem heroicznej miłości. Jeden dzień pamięci i wsparcia, jedna akcja na rzecz innych, nie wystarcza, by mówić o miłości bliźniego.
Poświąteczny śmietnik pęka w szwach. Gdyby każdy mieszkaniec miasta kupił tylko tyle, ile potrzeba, to za to, co zostało wyrzucone, niejeden bezdomny otrzymałby codziennie ciepły posiłek. Robię rachunek sumienia, patrząc na lodówkę.
Jest przyjemnie ciepło. Chwila na świąteczny spacer. Dziecko zauważyło mrowisko. Podchodzę, i również patrzę na ożywiony kopiec mrówek. Wielka piramida zbudowana przez maleńkie owady, z których każdy wie, co ma czynić – i to czyni. Tu przekleństwa, śmiech nie w porę, donosicielstwo, lobbing, korzyść kosztem innych, nie funkcjonuje.
Przyjrzyjcie się mrówkom… Niestety, wśród ludzi każdy usiłuje podkreślać swoje wysiłki, swoją ofiarność, swoje poświęcenie, nie doceniając codzienności drugiego człowieka, często z tą codziennością się nie licząc lub nawet ją niszcząc. Kim jest dla mnie drugi człowiek? Nie stać go może na codzienny ciepły posiłek i garnitur… Ale Chrystus nie pyta nikogo, ile razy był na Drodze Krzyżowej, o garnitur i talerze, ale czy miłuje!
Słowo Mistrza
Byłem głodny, a nie daliście Mi jeść; byłem spragniony, a nie daliście Mi pić; byłem przybyszem, a nie przyjęliście Mnie; byłem nagi, a nie przyodzialiście mnie; byłem chory i w więzieniu, a nie odwiedziliście Mnie.
Wówczas zapytają: Panie, kiedy widzieliśmy Cię głodnym albo spragnionym, albo przybyszem, albo nagim, kiedy chorym albo w więzieniu, a nie usłużyliśmy Tobie?
Wtedy odpowie im: Zaprawdę, powiadam wam: Wszystko, czego nie uczyniliście jednemu z tych najmniejszych, tegoście i Mnie nie uczynili. Mt 25,42-4
Chwila refleksji
To były twoje i moje Święta, spokojne i radosne, ale może inni są jeszcze z Jezusem w Ogrójcu – a raczej to On jest z nimi – jak odpowiedź na pytanie, które zadają: Boże mój, Boże mój, czemuś mnie opuścił?
Czy jestem uczniem Jezusa?
Być może rzeczywiście jestem jak uczniowie, bo kiedy On wołał: Boże mój, Boże mój czemuś mnie opuścił? – oni spali.
Czy i ja nie śpię?
…bezdomny przy śmietniku, z nadzieją znalezienia czegoś do jedzenia lub czegoś, co innym już niepotrzebne, zgniata butem puszki po piwie wypitym w czasie świat – kupi za nie chleb… A może piwo? Czy to mnie gorszy, czy karmię tym schemat, że to pijak, więc bezdomny…? Czy odkładając koło śmietnika suchy chleb lub puszkę po piwie, pomagam mu, czy szkodzę?
Czym innym jest bowiem jednorazowe poświęcenie, a czym innym codzienny trud.