W trujących oparach New Age
- oprac. Aleksandra Kamińska
- Z życia wzięte
- Odsłony: 8826
Zaczęłam szkolić innych i sama jeździłam na kursy hipnozy, programowania neurolingwistycznego (tzw. NLP), rozwoju osobistego i prawa przyciągania. Kupiłam karty tarota, tuzin talizmanów i kamieni szczęścia. Myślałam, że właśnie to przynosi szczęście.
Nie wiedziałam, że w ten sposób raniłam własną siostrę, która kocha Boga. Nienawidziłam jej wtedy, a ona gorąco się za mnie modliła, abym wróciła do Pana.”
(…) Urodziłam się w rodzinie, w której tato nie chodził do kościoła, a mama zmuszała mnie, moją siostrę i brata do chodzenia na niedzielne nabożeństwa. Bardzo mnie to denerwowało, powiem więcej, byłam oburzona, że muszę tam chodzić, bo tato w tym czasie zostawał w domu i oglądał swoje ulubione filmy.(…) W kościele zawsze czułam się źle, odkąd pamiętam przed Komunią miałam mdłości, mdlałam, stawałam się głucha i chciałam tylko uciec do domu. Bałam się.
Kiedy miałam 19 lat związałam się z żonatym, starszym o 20 lat mężczyzną, który był ateistą. Taki człowiek bardzo mi wtedy imponował. Chłonęłam każde jego słowo, przede wszystkim jego fałszywą filozofię życiową. Aż pewnego dnia zbuntowałam się i powiedziałam mamie, że nie będę chodzić do kościoła. To był najgorszy moment w moim życiu, bo zerwałam relację z Bogiem i przez następne 10 lat powoli umierałam.
Cały czas szukałam miłości u obcych ludzi, głównie starszych mężczyznach, podświadomie chciałam znaleźć w nich tą ojcowską, której nigdy nie otrzymałam. Byłam za to przez nich cynicznie wykorzystywana… Bóstwem dla mnie były seks, alkohol i pieniądze. Myślałam, że na tym życie polega. Szukałam miłości również w Internecie. Ach! Jak to banalnie brzmi, ale tak właśnie było. Dzisiaj wiem, że błędnie lokowałam swoje uczucia, bardziej ufałam grzesznym ludziom, niż Jezusowi, a tylko On mógł dać mi miłość. I dał. Ciągle daje, nie żałuje jej dla mnie ani trochę. Tak bardzo Go kocham za to, że nauczył i wciąż uczy mnie kochać.
Jeszcze w liceum wpadła mi w ręce książka o pracy nad własną podświadomością. Zaczęłam nad nią pracować, żądając dla siebie dużo pieniędzy. Wchodziłam w to coraz głębiej. Kupiłam sobie pierścień Atlantów i wytrwale go nosiłam. Ale było mi ciągle mało i kupiłam krzyż Atlantów. Coś dziwnego zaczęło dziać się w moim życiu. Temat Boga, kościoła, księży, zakonnic, drażnił mnie i tylko potęgował mój gniew. Gniew to mało powiedziane, zaczęłam nienawidzić każdego, kto kochał Boga. Ale w głębi serca wciąż szukałam miłości. Bardzo chciałam, aby ktoś mnie w końcu pokochał. Bardzo chciałam kogoś kochać. Za bardzo jednak nienawidziłam siebie za to, że nie jestem idealna. Starałam się być perfekcyjna we wszystkim co robiłam. Z taką motywacją założyłam swoją firmę. Perfekcyjną. Ale tylko na zewnątrz. W środku była ona zgniła i śmierdząca.
Zaczęłam szkolić innych i sama jeździłam na kursy hipnozy, programowania neurolingwistycznego (tzw. NLP), rozwoju osobistego i prawa przyciągania. Kupiłam karty tarota, tuzin talizmanów i kamieni szczęścia. Myślałam, że właśnie to przynosi szczęście. Nie wiedziałam, że w ten sposób raniłam własną siostrę, która kocha Boga. Nienawidziłam jej wtedy, a ona gorąco się za mnie modliła, abym wróciła do Pana. Ja tymczasem zajmowałam się uczeniem ludzi manipulacji słownej, kłamania i modlenia się do bożków. Byłam oczytana i wyszkolona w technikach relaksacyjnych, w prawie przyciągania w NLP – myślałam, że wiem jak tego wszystkiego używać, aby być szczęśliwym. Ale tak naprawdę uczyłam innych jak powoli umierać… Tak bardzo tego żałuję i modlę się do Boga za tych wszystkich ludzi, którym przekazywałam swoją wiedzę, aby mi wybaczyli, że ciągnęłam ich na dno razem z sobą. Prowadząc firmę chciałam udowodnić, że to, o czym mówię jest prawdą, że dzięki temu jestem bogata. Wymachiwałam przed nimi setkami złotych. Mówiłam, że zarabiam ponad 4 tysiące miesięcznie, nie robiąc nic innego, jak tylko wprowadzając się w stan hipnozy, stosując prawo przyciągania, że pieniądze same do mnie płyną, a ja jestem szczęśliwa. A to wszystko było kłamstwem. Wzięłam kilka kredytów, szastałam pieniędzmi na prawo i lewo kupując sobie miłość i uznanie ludzi.
I tak minęło 10 lat mojego „szczęśliwego” życia, aż zaczęłam odczuwać silny, fizyczny ból w okolicy klatki piersiowej. Nie mogłam oddychać, dusiłam się. Nie miałam apetytu, nie mogłam zebrać myśli, nic nie słyszałam, odczuwałam potężny lęk i ciągle nie mogłam spać. Każdego wieczoru, gdy się kładłam, na ścianie w pokoju, w ciemnościach, widziałam święcące na zielono oczy, podobne do kocich. Na początku była jedna para. Kiedy odmawiałam „modlitwy” do bożków, z dnia na dzień, pojawiały się kolejne, aż była ich cała ściana. A ja czułam się coraz gorzej. Czułam jakiś wewnętrzny przymus, że coś powinnam zrobić, ale nie wiedziałam co.
„Mam dla ciebie wiadomość od Jezusa. Wokół ciebie są setki demonów, które czekają na twoją duszę.”
Byłam bardzo zagubiona. Okazało się potem, że moja siostra wszędzie, gdzie się dało rozsypała sól egzorcyzmowaną. Wsypała ją również do solniczek, więc jadłam święconą sól, a to zdenerwowało szatana.
Którejś decydującej nocy nie mogłam spać. Czułam lęk, który mi na to nie pozwalał. Moja siostra też nie spała. Przyszła do mnie do pokoju i powiedziała: „Mam dla ciebie wiadomość od Jezusa. Wokół ciebie są setki demonów, które czekają na twoją duszę.” Odpowiedziałam jej, żeby mnie nie straszyła. A ona: „Ja ciebie nie straszę. Taka jest prawda. Jezus na ciebie czeka. Wyrzuć wszystkie talizmany, dziwne naszyjniki, pierścienie, karty tarota, książki. Wszystko, co wiąże się z szatanem. Nie musisz tego robić, masz wolną wolę, możesz tak żyć dalej, ale ja chcę ratować własną rodzinę i będę musiała zerwać z tobą wszelkie kontakty”.
To mi wystarczyło. Rano wstałam i poprosiłam siostrę, aby pomogła mi to wyrzucić. Ja dokładnie nie wiedziałam, co jest złe, ale ona wiedziała. Miałam w domu tyle tego świństwa, że na pozbycie się go potrzebowałam dwóch dni. A potem jeszcze coś odnajdywałam. Karty tarota nie chciały się palić. Książki podczas palenia wydawały przerażający świst, a niektóre nawet huk. To wszystko było bardzo dziwne. Stanęłam do walki o swoją duszę. Potem przyszedł czas na pierwszą od 10 lat spowiedź u księdza egzorcysty i modlitwy o uzdrowienie i uwolnienie. Walka trwa do dzisiaj, z dnia na dzień jestem coraz silniejsza dzięki Jezusowi. Zamknęłam swoją firmę, zostając z niespłaconymi kredytami i komornikami na karku…
Tobie Panie Boże mój i Zbawco dziękuję za te doświadczenia ucisku. Dzięki temu wiem, jak bardzo mnie kochasz i wiem, że nie pozwolisz mi zginąć, bo mam jeszcze wypełnić Twoją wolę. (…)
Magdalena Myczko
Fragmenty świadectwa opublikowano za zgodą Autorki oraz portalu www.katolik.egzorcyzmy.pl, w którym ukazała się pierwotna wersja tekstu.
oprac. Aleksandra Kamińska