Dobry czas, wbrew wszystkiemu
- mama i tata Marysieńki
- Z życia wzięte
- Odsłony: 5945
Po stracie dziecka
Piętnasty dzień sierpnia - święto Wniebowzięcia Najświętszej Maryi Panny. Pierwszy raz nasza córeczka Marysieńka ma imieniny i dlatego dziś ośmielam się podzielić swoim doświadczeniem, z którego czerpię siłę każdego dnia.
Jestem mamą dwóch nastoletnich synów i córeczki, która urodziła się 10 miesięcy temu. Oczekiwanie na nasze kolejne dziecko, Marysieńkę, było szczególne. Wiedząc już, że jestem w błogosławionym stanie, w ubiegłym roku w Święto Miłosierdzia Bożego poczułam pierwszy raz jej ruchy pod sercem. W krótkim czasie po tym dniu nasza rodzinna radość oczekiwania na jej przyjście na świat przyćmiona została stwierdzoną przez lekarzy śmiertelną chorobą Marysi. Każdego dnia oddawaliśmy wszystko Panu Bogu. Modliliśmy się o siłę, nadzieję i wiarę. Nie zwątpiliśmy, pomimo, że po ludzku nie było nadziei... Czułam silną obecność Marysi każdego dnia. I choć przed jej narodzeniem byłam w szpitalu siedem razy i za każdym razem nie dawano nam nadziei, że będzie zdrowa i czy będzie żyć. Wiedzieliśmy, że jeśli przeżyje poród, nigdy nie będzie zdrowa, a jej życie na ziemi będzie cierpieniem i oczekiwaniem na śmierć, która przyjdzie może za dzień, miesiąc, rok...
Pomimo tej najsmutniejszej rodzicielskiej świadomości byliśmy gotowi, bez względu na wszystko, przyjąć ją z miłością. Marysieńka przemknęła przez nasz świat w środę 9 października 2013 r. wcześnie rano... niestety zmarła podczas porodu. Tuliłam ją w swoich ramionach niespełna 3 godziny. Były to dla mnie i męża wyjątkowe chwile, wbrew wszystkiemu najspokojniejsze chwile, świat wokół się zatrzymał... Byliśmy tylko my i Ona. Śliczna, Maleńka, Bezbronna, Nasza Najukochańsza, jakby śpiąca. Będąc tych kilka chwil z nami na ziemi, nie cierpiała i tak naprawdę była już Aniołem w Niebie.
Tęsknię za Nią niezmierzalną matczyną tęsknotą, ale i wierzę, że Jej obecność pod moim sercem była cząstką Nieba daną całej naszej Rodzinie. W pełnym zaufaniu, każdego dnia czekając na Marysieńkę, powierzaliśmy ją w modlitwie Panu Bogu, modląc się Koronką do Miłosierdzia Bożego, modlitwą różańcową, za wstawiennictwem świętego Jana Pawła II. Marysia była razem z nami - ze swoimi braćmi, tatą i mamą przez całe dziewięć miesięcy.
Z całego serca dziękujemy Panu Bogu za wyjątkowe doświadczenie oczekiwania na jej przyjście na świat - i za to, że dane nam było ją zobaczyć, przytulić i spokojnie pożegnać. Pan Bóg w czasie tych kilku miesięcy cały czas nas prowadził i postawił na naszej drodze wiele wyjątkowych osób. Dzięki ich modlitwie i wsparciu byliśmy każdego dnia silniejsi, nie bojąc się tego, co się wydarzy. Mogliśmy też godnie i spokojnie przeżyć w szpitalu te krótkie chwile z naszą córeczką, czując życzliwość i szacunek osób, które były przy nas w tym wyjątkowym czasie. Jej wspomnienie jest w nas bardzo silne, a czas dzięwięciu miesięcy, który był nam dany, był wyjątkowy, dobry wbrew wszystkiemu... Wierzymy, że teraz nasza Marysieńka, nasz Anioł, oręduje za nami wszystkimi w Niebie.
Mama, tata i bracia Marysieńki
Chwała Ci Boże!