genderŻeby zrozumieć, o co chodzi w teorii gender, najpierw trzeba przypomnieć pewne pojęcia z biologii. Pierwsza sprawa to różnica między płcią biologiczną a płcią psychologiczną. Płeć biologiczna (ang. sex) to funkcje rozrod­cze, budowa ciała (anatomia) i gospodarka hormonalna. Są one uwarunkowane genetycznie i niezależne od czynników społecznych.

Za­czynają istnieć w chwili poczęcia i rozwijają się w określonym porządku. Do chwili naro­dzin w rozwoju seksualnym płodu można wyróżnić trzy etapy: 1. okre­ślenie płci genetycznej, które dokonuje się w momencie zapłodnienia; 2. two­rzenie się gruczołów płciowych (ok. 7 tygodnia życia płodowego) 3. zróżnicowanie płciowe mózgu (od 3 miesiąca życia płodowego), które potem wpływać bę­dzie na funkcjonowanie płciowe naszego orga­nizmu i na powstawanie różnych zacho­wań (np. instynkt opiekuńczy u kobiet, większa agre­sywność i większa aktywność u mężczyzn). Płeć biologiczna, czyli seksualność, jest wrodzona i niezmienna (zmienić można jedynie pewne cechy budowy ciała, ale nie płeć).

Z kolei płeć psychologiczna, zwana też płcią kulturową (ang. gen­der) to w naszej płciowości elementy psychologiczne. Czasami mówimy psychoseksualność. Jest to jedna z fundamentalnych cech osobowości i nabywamy ją; kształtujemy w sobie intuicyjnie, przede wszystkim dzięki rodzicom i osobom z najbliż­szego oto­czenia. Na psychoseksualność składają się trzy składniki: 1. przekona­nie, że jest się płci męskiej lub żeńskiej, czyli tożsamość płciowa; 2. zachowania i postawy, które w danej kulturze kojarzone są z męskością lub kobiecością, czyli społeczna tożsa­mość płciowa (gender identity); 3. pociąg erotyczny, czyli orientacja psychoseksualna.

Kobieta i mężczyzna, funkcjonując w społeczeństwie, podejmują role społeczne, związane z płcią (gender role), a kobietom i mężczyznom wyznacza się różne role, co obserwacje życia codziennego potwierdzają. Większość tego, co uwa­żamy za typowo męskie lub typowo kobiece, ukształtowane jest przez kulturę, w której żyjemy. I właśnie ten fakt stał się w latach sześćdziesiątych XX wieku punktem wyjścia do teorii gender, która chce uwolnić osobę od stereotypów społecznych, związanych z płcią i od narzucania płci przez społeczeństwo. W praktyce oznacza to, że człowiek sam określałby swoją płeć, a tym samym – swoje preferencje seksualne.

Przekształcenie się teoretycznych rozważań w ideologię spowodowało konsekwencje: jej zwolennicy zaczęli się domagać pewnych praw społecznych, przede wszystkim uznania związków homoseksualnych za związki analogiczne z małżeństwami heteroseksualnymi i prawa do adopcji dzieci, a zakres żądań jest stopniowo poszerzany. Obecnie coraz głośniej słyszy się o żądaniu praw dla pozostałych seksualności nienormatywnych, takich jak transseksualiści, poligamiści, sadyści, masochiści, biseksualiści, pedofile, zoofile i inni.

Sprawa staje się coraz groźniejsza, więc miejmy nadzieję, że Kościół zabierze zdecydowanie głos w tej sprawie. Niestety, kwestia rewolucji seksualnej była trochę przespana: „Do czasu Jana Pawła II Kościół nie znalazł odpowiedzi na wyzwania rewolucji seksualnej (G. Weigel: Świadek nadziei).

Na temat gender mamy jedną oficjalną wypowiedź Papieskiej Rady ds. Rodziny w dokumencie Rodzina, małżeństwo i „wolne związki” z 2000 r. (pkt 8). Dokument opisuje ideologię gender: bycie mężczyzną lub kobietą nie jest określone przez płeć, lecz przez kulturę oraz że tożsamość płciowa rodzaju (gender) jest wynikiem relacji między społeczeństwem a jednostką i jest niezależna od osobistej tożsa­mości płciowej. Inaczej mówiąc w społeczeństwie płeć (gender) męska i żeńska jest re­zultatem [działania] wyłącznie czynników społecznych, bez żadnego związku z płciowym [wynikającym z płci biologicznej] wymiarem osoby. W ten sposób usprawie­dliwiona jest każda postawa płciowa, także homoseksualna, a społeczeństwo powinno się zmienić, tak, żeby włączyć do życia społecznego inne płci, oprócz męskiej i żeńskiej”.

Jest to jednak za mało, wobec niebywałej aktywności i ekspansji środowisk genderowych. Takie podejście kwestionuje funkcjonujące w społeczeństwie – a oparte na odwiecznych doświadczeniach ludzkości – przekonanie o zgodności płci biologicznej i kulturowej, o zgodności poczucia płci (jestem kobietą, jestem mężczyzną) z oczekiwaniami stawianymi osobie przez społeczeństwo jako kobiecie lub jako mężczyźnie i jest nie do przyjęcia w antropologii chrześcijańskiej. Na razie opowiadamy sobie dowcipy na ten temat (Mamusia wychodzi na spacer z niemowlęciem. Napotkana pani zagląda do wózeczka, uśmiecha się i mówi: jaki śliczny bobas! Chłopczyk czy dziewczynka? Mamusia odpowiada: Nie wiem, jak dorośnie, to samo zdecyduje). Ale już niedługo może nam nie być do śmiechu…

Materiał został wcześniej opublikowany na portalu katolickarodzinarodzina.pl w 2013 r.