Być Tatą (cz.IV)
- Przemysław Terlecki
- Ja Facet
- Odsłony: 6347
Cieszę się, że mam dzieci. Dziś o tym wiem. Tak długo przecież na nie czekałem. Jednak bardzo dużo czasu zajęło mi uświadomienie sobie, jaki skarb posiadam. Codzienne obowiązki, codzienne „obsługiwanie” maluchów przysłoniło mi tę naturalną radość z ich obecności, radość, która powinna stać się udziałem każdego rodzica. Choć czasami mnie denerwują, robią na złość, nie słuchają, nawalają z czymś w szkole, paskudnie zachowują się w sklepie czy podczas wizyty u znajomych, to dotarło do mnie, że bezgranicznie i bezwarunkowo je kocham. W ramach ojcowskich noworocznych obietnic zrobiłem sobie, na własny użytek takie oto postanowienie: ciesz się każdym dniem spędzonym z dziećmi, wspieraj je i walcz o nie jak lew, by czuły, że zawsze, szczególnie w trudnych sytuacjach mogą na Ciebie liczyć!
Tata nauczyciel
My dorośli szybko zapominamy, jak to jest być dzieckiem. Pracujemy, walczymy o to, by spłacić raty kredytu, dbamy o zdrowie, zajmujemy się wychowywaniem swoich pociech. Wszystko chcemy mieć pod kontrolą, zaplanowane, przewidywalne. W tym naszym dorosłym planie swoje odrębne miejsce zajmują dzieci. Chcemy je oczywiście ochronić i nauczyć jak żyć. Nie znam ojca, który nie uważałby siebie za pierwszego, czasem jedynego i najlepszego na świecie nauczyciela. Zapominamy jednak o tym, że dzieci też mogą wiele nas nauczyć, zarazić swoją niewinnością, dziecięcą uczciwością i otwartością. Dzięki nim na nowo możemy odkryć jak to jest cieszyć się chwilą obecną, tym, co mamy. Niestety raczej nie dopuszczamy do siebie myśli, że dziecko może mieć zupełnie inny niż my temperament, zdolności, upodobania.
Obowiązki? Tak. Fakty i zasady? Tak. Odróżnianie dobra od zła? Oczywiście, że tak. Ale koniecznie trzeba jeszcze w tym wszystkim odnaleźć i zachować radość, jaką te kochane, małe istoty wniosły w nasze życie. Warto ponadto pamiętać o tym, o czym pisze znany amerykański psycholog Kevin Steede w swej książce pt. „10 błędów popełnianych przez dobrych rodziców”: - „Nie ma ważniejszego zajęcia na świecie, niż bycie rodzicem (…) Dzieci muszą wiedzieć, że rodzice aktywnie doświadczają życia razem z nimi, a nie po prostu zabierają je na przejażdżkę. Rodzicem się nie jest. Rodzicem stajesz się przez to, co robisz. Wychowywanie wymaga działania (…) Spotykam naprawdę wiele matek i ojców, którzy postanowili być aktywnymi rodzicami. Są to ludzie, którzy zdecydowali się uczestniczyć w zabawach szkolnych i spędzać czas z dziećmi, zamiast grać w golfa i pracować w sobotę do południa. To rodzice, którzy zdają sobie sprawę z tego, że rola matki lub ojca to najważniejsza praca w ich życiu!”
Jesteś w tym dobry
Często zastanawiałem się nad tym, jak pomóc dzieciom budować pozytywne i realistyczne wyobrażenie o sobie? Z pewnością jedną z dróg jest udzielanie im pochwał. Mój 8-letni syn ma duży deficyt pochwał. „Tato, prawda, że mam najlepsze buty? A wiesz, że jestem najlepszy w klasie w piłkę nożną? Widziałeś jak jeżdżę n łyżwach? Lepiej od Tymka i Matyldy”. I tak w kółko. Dało mi to do myślenia. Coś jest nie tak, coś z tym trzeba szybko zrobić. Zazwyczaj dostrzegamy raczej potknięcia niż sukcesy. Tymczasem pochwała jest jedną z najskuteczniejszych metod nagradzania naszych dzieci. Jeśli umiejętnie udzielamy pochwał, dziecko na podstawie informacji, jakie otrzymuje przy okazji „chwalenia” wyciąga wnioski dotyczące swoich kompetencji i zadowolenia z siebie. Jest bardziej ufne i pewne siebie. Ma większą motywację do działania i „bycia dobrym”. Jeszcze niedawno nie było to dla mnie takie oczywiste. Teraz staram się każdego dnia, przy każdej okazji mówić swoim dzieciom dobre rzeczy. Koncentruję się na tym, co im wyszło, udało się w ciągu dnia, a o niepowodzeniach i potknięciach rozmawiamy jak o problemie, z którym razem musimy zrobić porządek. Widzę, jak sprawy dotąd beznadziejne nabrały właściwego wymiaru i proporcji, jak wszystkim nam, dzieciom i rodzicom jest „lżej na duszy”. To takie proste. Pochwalić dziecko za każde prawidłowo zrobione zadanie, za dobrą ocenę w szkole, za wykonanie codziennych obowiązków bez przypominania, za to, że potrafi do czegoś się przyznać, za zdobytą nową umiejętność. W mówienie dzieciom miłych rzeczy trzeba włożyć jednak trochę pracy.
Jestem z Tobą, jestem dla Ciebie
Kolejna ważna dla mnie, ojca sprawa to aktywne bycie z dziećmi. Wspominana już znajoma psycholog poprosiła mnie któregoś dnia, bym napisał na kartce te rzeczy, które z przyjemnością robię razem z dziećmi. To samo zadanie dostały dzieciaki. Miały napisać, co najbardziej lubią robić z tatą. Zadanie wydawało mi się dziecinnie proste. Jak to, przecież dużo czasu spędzam z dziećmi, wszędzie chodzimy i jeździmy razem, nie ma weekendu, byśmy nie ruszali na spotkanie przygody. Cóż, kiedy przyszło do wyliczania konkretnych rzeczy, które robimy wspólnie okazało się, że nie jest z tym najlepiej. Owszem, jesteśmy fizycznie razem, jedziemy rowerem, idziemy na basen, chodzimy po lesie czy siedzimy w tym samym pokoju w domu. Ale każdy z nas zajmuje się sobą. Ile razy dzieci prosiły mnie, bym zagrał z nimi w Chińczyka, bym coś im narysował, opowiedział. Albo nie miałem czasu, bo „teraz muszę coś przeczytać w gazecie, w książce, zobaczyć wiadomości, prognozę pogody na jutro”, albo wykręcałem się zmęczeniem, przepracowaniem. Od dnia, kiedy dotarło do mnie, ile tracę ja, ile tracą moje dzieci przez takie „niby” bycie razem wykonuję ciężką i coraz bardziej satysfakcjonującą pracę nad sobą, by to zmienić. Póki dzieci są jeszcze małe, póki nie uciekają z domu do kolegów, na miasto, trzeba to docenić i być dla nich i z nimi. Być ich prawdziwym ojcem, który oddaje swój czas, emocje, entuzjazm i uśmiech. Nagroda za taką postawę jest pyszna! Z tym byciem razem z dziećmi wiąże się jeszcze jedna istotna dla mnie kwestia. Umiejętność, gotowość do stawania w obronie własnych dzieci. Nie chodzi o ślepą miłość, o tłumaczenie dzieciom, ze to Pani w szkole jest zła, że to świat jest be, a one są idealne. Nie. Chodzi o uczciwą obronę własnych dzieci przed nieuzasadnionymi atakami, przed nieuczciwą oceną, krzywdzącą reakcją kogoś dorosłego, o obronę przed głupotą i arogancją. W takich przypadkach potrafię zamienić się w lwa i stanąć po stronie dzieci. Dziecko ma dbać o własne sprawy, o swoją godność, choć musi także szanować cudze poglądy. W ten sposób uczymy też dziecko, że popełnianie błędów to rzecz normalna i naturalna. Dobrze, kiedy potrafimy dodać mu otuchy, wesprzeć, jeśli jest taka potrzeba utulić w płaczu.
Na koniec. Uważam, że najważniejsza rola ojca, rodzica, to kochać i odpowiedzialnie wychowywać swoje dzieci oraz świadomie budować w nich uczucie wysokiej samoakceptacji, pewności siebie, samodzielności. Kocham Matyldę, Kajtka , Tymka i ich Mamę na 100 procent. Reszta w rekach Pana Boga. (2011 r.)