Małgorzata i Łukasz FerchminŁukasz i Małgosia są rodzicami piątki dzieci. Najmłodsza Helenka urodziła się 20 marca 2016 roku, w Wielką Sobotę, o czym dumny tata poinformował świat słowami - "Dziś o 3:20 Helena Maria Ferchmin pierwszy raz spojrzała na Boży Świat. Nie wiem, czy jej się spodobał, ale na pewno Ona spodobała się Światu: cera gładka brzoskwiniowa, rysy regularne, włosy ciemne i gęste, oczy lekko skośne oprawione w całkiem długie rzęsy, palce długie, paznokcie jak po profesjonalnym manicure. Do tego 3250 gram i 10 punktów APGAR. Helenkę witają dumni rodzice."

Dzisiaj dużo mówi się o kryzysie męstwa i ojcostwa. Na szczęście nadal są mężczyźni, którzy swoje powołanie do bycia opiekunem rodziny przeżywają świadomie, odpowiedzialnie i pięknie. Nowe życie traktują jak wielki dar i ważne zadanie na całe życie. Wzorem pozostaje dla nich święty Józef. Dziecko to nie kula u nogi, która przeszkadza w karierze i ogranicza fałszywą wolność. Dziecko to zaproszenie do uczestniczenia w niezwykłej miłości, która dostępna jest ojcu i matce, to udział w zachwycie nad Bożą mocą i pięknem.

Łukasz - wielodzietny tata z Poznania napisał o swoich przeżyciach ostatnich dni, cudzie narodzin i życia.

"Nie mogę sobie pozwolić na zatarcie w pamięci pierwszych chwil spędzonych z moimi nowo narodzonymi dziećmi. To doświadczenie to wejście w sferę sacrum. I trzeba te chwile trzymać mocno w garści, żeby się nie rozmyły w zwykłej, rodzicielskiej codzienności. One są bardzo ważne.

Wydaje mi się, że spotkanie z istotą tak maleńką budzi szczególny rodzaj wrażliwości, która nigdy nie powstanie za pośrednictwem fotografii czy filmu. To doświadczenie zupełnie innej miary, chciałoby się rzec: pełnej miary. Doświadczam tego kruchego istnienia wszystkimi zmysłami, a wzrok, na co dzień hegemon, schodzi na trzeci plan. Tu dominuje dotyk i zapach. Trzymam nagiego noworodka, który niemal mieści się w dwóch dłoniach. Czuję wiotką, jedwabną skórę, która luźno opina szczupłe ciałko, a pod nią pulsuje delikatna siatka naczyń krwionośnych. Czuję kości, drobne i cienkie. Patrzę na główkę niewiele wiekszą od grejpfruta, na drobną twarz, której przecież niczego nie brakuje, a wyglada jak woskowy model w skali 1:3. Zapach wód płodowych, które tworzą ochronne, antyseptyczne pole siłowe dziecka: czy to w ogóle jest zapach? Są niemal bezwonne, ani przyjemne ani przykre, a pomimo to niezapomniane. Później, po pierwszej kąpieli, ustępują znajomym zapachom oliwek i mydełek.

Gdy wyjmuję takie dziecko z kąpieli, a ono nieomal wyślizguje mi się z rąk, nachodzą mnie myśli o kruchości także mojego życia. Ale najbardziej dojmująca jest zupełna pewność świętości Tego, co trzymam w rękach. I także taka myśl: Boże, czy Ty wiesz co robisz, oddając taki skarb pod opiekę właśnie mnie?

Noworodek jest istotą w pełni zależną od dobrej lub złej woli rodziców lub opiekunów. Ale ma to szczęście, że swoją cielesnością: wyglądem, zapachem, kwileniem, ma szansę oddziaływać na nich i budzić najcenniejsze pokłady ich człowieczeństwa. Trzeba jednak pamiętać o dzieciach jeszcze młodszych, jeszcze bardziej kruchych i jeszcze bardziej bezbronnych. Tych, które do naszych uczuć mogą przemówić tylko bezdusznym zapisem KTG i rozmazanym obrazem USG. Wyobraźmy sobie, że to ich kruche ciałka trzymamy w dłoniach podczas kąpieli."

Łukasz Ferchmin

30 marca 2016r.

na zdjęciu: mama Małgorzata, tata Łukasz i Helenka Ferchminowie