wielodzietni_w_szkoleJak działać na rzecz rodzin wielodzietnych, które są w bardzo trudnej sytuacji finansowej, by nie pogłębiać ich ubożenia? Co leży w gestii rządzących, by poprawić byt rodzin? Jak działać na rzecz polskich rodzin, jakie mechanizmy służące rodzinom wykształcać w polityce, by nie musiały one zastanawiać się, czy emigrować?

Historia pewnej rodziny
Przez kilkanaście lat angażowali się bardzo mocno w pracę - aż po pracoholizm. Uważali się za osoby wierzące, zazwyczaj uczestniczyli w niedzielnych Mszach Świętych. Raczej twardo stąpali po ziemi. Budowali świat po swojemu. Po 2000 roku firmę, w której pracowała Ewa, wykupili Niemcy i nie było już tam dla niej miejsca. W tym samym czasie zbankrutował pracodawca Marka. Żadne z małżonków nie chciało zasilać rzeszy bezrobotnych. Mieli wiedzę i doświadczenie oraz kwalifikacje zawodowe. Nie bez problemów, także natury psychologicznej, zaczęli się organizować. Oboje postawili na własną działalność gospodarczą. Bywało różnie. Czasami praca wymagała poświęcenia kilkunastu godzin na dobę. Wszystko zaczynało się sypać. Coraz rzadziej udawało się im porozmawiać, brakowało radości życia, a kłopoty finansowe sprawiały, że znaleźli się na równi pochyłej.
Na szczęście mocno wkroczył Pan Bóg. Odbyte kilkudniowe zamknięte rekolekcje i otworzenie się na łaskę Pana Boga zaczęły zmieniać dosłownie wszystko, co było złe. Musiał nastąpić kryzys, by Ewa i Marek zechcieli zawołać: "Boże, bez Ciebie nie damy rady".
Z czasem oboje poczuli, że bardzo pragną, by na świat przyszło czwarte dziecko. Kierownik duchowy powiedział, że czasami trzeba Panu Bogu powiedzieć "tak", a kiedy już się odważą, On odpowie potrzebnymi łaskami. W ostatnich latach urodziło się jeszcze dwoje dzieci. Teraz Ewa zajmuje się przede wszystkim domem i dziećmi, a mąż pracuje. Codziennie całą rodziną proszą świętą Matkę Maryję, świętego Józefa - patrona rodzin, o wstawiennictwo u Boga. W wielu sytuacjach - także zdrowotnych i zawodowych - widzą i realnie przeżywają działanie Niebios. Odnalezienie siebie na nowo w małżeństwie było najlepszą rzeczą, jaka mogła ich spotkać. Szczęścia, jakie przeżywają, nie da się porównać z niczym, co znali do tej pory. Należą do wspólnoty modlitewnej. Problemy mają inny wymiar niż przed paroma laty. Teraz na życie starają się patrzeć z Bożej perspektywy. Nawet ludzie, którzy ich nie znają, mówią: "Ale oni wyglądają na szczęśliwych". Są.

Ekonomia i rodzina
Żadna rodzina nie ucieknie przed polityką, ponieważ ta ma wpływ na gospodarkę i domowe finanse. Od polityków zależy, czy małżeństwa będzie stać nie tylko na zakup mieszkań i domów, ale i chleb powszedni. Czy wystarczy na spłacanie rat zaciągniętych kredytów? Globalna ekonomia, której - chcąc nie chcąc - jesteśmy fragmentem, ma wpływ na nasze życiowe decyzje.
Tylko zmiana pogody w Brazylii spowodowała, że cena cukru wzrosła w Polsce prawie dwukrotnie. Dzisiaj nie możemy tego zmienić, bo wcześniej Polakom kazano zamknąć dwadzieścia cukrowni, więc część cukru trzeba kupować z Ameryki Południowej. Dla siedmioosobowej rodziny to wzrost wydatków o 134 złote w skali roku, czyli opłata za jeden miesiąc lekcji angielskiego dla gimnazjalisty lub połowa pakietu nowych podręczników dla pierwszoklasistki. Czy ktoś zrekompensuje to Polakom?
Polska jest na fatalnym ostatnim miejscu w Europie, jeśli weźmiemy pod uwagę procent produktu krajowego brutto, który angażuje się w pomoc rodzinom mającym na wychowaniu dzieci. We Francji w ramach polityki rodzinnej przekazuje się wsparcie na poziomie 2,5 proc. dochodu, jaki w ciągu roku wytwarzają wszyscy obywatele, a w Polsce 0,76 procent! Poziom zasiłków przysługujących wszystkim francuskim rodzicom mającym na wychowaniu dzieci to dopiero zaskoczenie - 115 euro na pierwsze i drugie dziecko, 263 - na trzecie, 411 - na czwarte, 550 euro - na piąte i każde kolejne o 150 więcej. Sumę tę podwyższa się o 32 euro dla dzieci powyżej 11. roku życia i 57 euro powyżej 16. roku życia.
Tymczasem w Polsce rodzinom o dochodach niższych niż 504 złote na członka rodziny przysługuje 68 złotych na dziecko do ukończenia 5. roku życia i 91 na dziecko między 5. a 18. rokiem życia. Jeśli będzie się uczyć do 24. roku życia, rodzina otrzyma od państwa na utrzymanie sumę 98 złotych. Ponieważ progi dochodowe nie są rewaloryzowane od wielu lat, co roku z systemu dofinansowań wypadają kolejne tysiące rodzin (dane na podst. "Głos dla Życia", 2/2010).
Jako jedno z milionów polskich małżeństw mających na utrzymaniu dzieci do 18. roku życia czują się we własnym kraju niezauważani. Marzy im się chociażby sytuacja, w której politycy i media zorientują się, że to polskie rodziny, szczególnie wielodzietne, płacą najwyższe podatki. Często nie oczekują pomocy, tylko instrumentów gospodarczych w ramach solidarności społecznej. Jeśli mąż i żona wychowują jedynaka, wydają przykładowo na roczne utrzymanie 30 tysięcy złotych, a rodzina mająca szóstkę dzieci 60 tysięcy złotych. Kto odprowadza do budżetu wyższe podatki? Są one ukryte dokładnie w każdym litrze mleka, każdej kostce masła i litrze benzyny. Rodzina Ewy i Marka potrzebuje miesięcznie 60 litrów mleka, a rodzina sąsiadów z dwójką dzieci - 25. Która rodzina zapłaci wyższy podatek (VAT, dochodowy mleczarni, hurtowni, handlowców, transportu itd.)?
Wdowie - 80-letniej seniorce rodu, od 1 lutego 2011 r. wzrosła emerytura o 48 złotych (rocznie prawie 600 złotych więcej). Tymczasem jej 40-letniemu synowi, z dużym wysiłkiem prowadzącemu skromną działalność gospodarczą, mającemu na utrzymaniu żonę i piątkę dzieci podniesiono składki ZUS od 1 stycznia 2011 r. o blisko 60 złotych. Dokładnie o tę samą kwotę jego pozostającej w domu, z powodu dziecięcych chorób, żonie. Dla małżeństwa roczny wzrost składek na ZUS to suma ponad 1400 złotych, czyli kwota, za jaką mogliby wysłać dwoje dzieci na letnie obozy lub którą mogliby przeznaczyć na zakup wszystkich podręczników i przyborów szkolnych, koniecznych do II klasy szkoły podstawowej, I i III gimnazjum.
Znajoma rejestratorka w poradni lekarskiej opowiadała, jak to właśnie dwa małżeństwa z jej bliskiej rodziny wyemigrowały - jedna z dwójką dzieci do Anglii, druga z trójką do Holandii. Obie są bardzo zadowolone z prowadzonej w tych krajach polityki rodzinnej. Nie wrócą już do Polski. Jednak razem z panią rejestratorką, po krótkiej refleksji, zadaliśmy sobie pytania: "Czy o taką wolność walczyli dla Ojczyzny nasi przodkowie?", "Czy wszyscy mamy wyemigrować?", "Czy kiedy zostanie otworzony niemiecki rynek pracy, nasz rząd znów ucieszy się ze spadku bezrobocia, bo wyemigrują kolejne tysiące rodzin marzące chociażby o zapewnieniu skromnego bytu swoim najbliższym?".

Nie wszystkie matki marzą o pracy zawodowej
Jeden z polityków z okazji 5-lecia funkcjonowania becikowego na antenie TVP Info opowiadał o tym, że zamierzenie ówczesnej koalicji rządowej, do której należał, było proste. 1000 złotych za urodzenie dziecka miało stać się nie tylko jednorazowym zastrzykiem gotówki, ale i psychologicznym sygnałem dla społeczeństwa, że rodzina jest ważna, dzieci są ważne, polityka rodzinna powinna być w Polsce rozwijana. W tym samym programie o wypowiedź poproszono dla przeciwwagi posłankę PO, która dała do zrozumienia, że jest przeciwna becikowemu, a takie wsparcie to żadna pomoc. Ważne są natomiast żłobki. No cóż, przecierałam tylko oczy ze zdumienia i mocno współczułam jej dziecku. Telewizyjne wystąpienie posłanki nastąpiło krótko po skończeniu przez jej córeczkę drugiego miesiąca życia. To jest dopiero parcie na szkło. Mój eksperyment ze żłobkiem w roku 1997 trwał dokładnie trzy dni. Córka tak płakała, że nie byłam w stanie jej zostawić ani dnia dłużej. Kiedy trzykrotnie po skończonym urlopie macierzyńskim wracałam do pracy zawodowej, serce pękało mi z tęsknoty, nie wspominając o dręczących mnie wyrzutach sumienia i niemożności, zalecanego przez lekarzy, karmienia piersią na żądanie. Pani posłance PO życzę tylko dobrego psychologa dziecięcego, bo pozostawiane babciom, opiekunkom lub w żłobku w wieku dwóch miesięcy niemowlę prawdopodobnie może go niebawem potrzebować.
Obecne prawo nie wspiera rodziców w obowiązkach rodzicielskich. Wprowadzając ustawę żłobkową, nie wysłuchano argumentów środowisk rodzinnych, chociażby ze Związku Dużych Rodzin "Trzy Plus", które krzyczały, jak mogły: Wprowadzić bon na opiekę przypisany każdemu dziecku. Rodzice mogliby sami decydować, czy chcą dzieci za przyznane pieniądze posłać do żłobka, czy zatrudnić opiekunkę, a może wykorzystać jego wartość jako wsparcie domowego budżetu. To mogłoby w wielu przypadkach pozwolić na pozostanie mamy w domu - na urlopie wychowawczym. Takiego wyboru rodzicom nie dano. Zatem maluszki - do żłobka MARSZ!!! Drogie matki - do pracy MARSZ!!! Cenniejsze od zdrowego, młodego pokolenia są dla państwa wasze podatki nałożone na zarobki.
Matce prowadzącej działalność gospodarczą, nawet tej mającej dwoje dzieci do trzeciego roku życia, według polskiego prawa w ogóle nie przysługuje, tak jak osobom zatrudnionym na umowę o pracę, urlop wychowawczy. Nieważne, czy pozostaje w domu z dziećmi, czy nie. Jeśli nie chce zamykać firmy (bo np. zatrudnia odpowiedzialnych i zaufanych współpracowników), musi płacić za siebie pełne składki ZUS (blisko 900 zł miesięcznie). Przyjemność wychowywania własnych, małych dzieci, bycia z nimi przez 31 miesięcy (czas trwania dobrowolnego urlopu wychowawczego) po zakończeniu urlopu macierzyńskiego, to dla niej koszt rzędu 27 tysięcy złotych!!! Zatem za zaradność - kara.

Religia i ekonomia
Z radością witam głosy hierarchów kościelnych mówiące o roli rodziny w wielu obszarach. Rola pełnych, tradycyjnych rodzin jest nie do przecenienia.
Niestety, opłaca się być singlem - "solistą", żyć w konkubinacie, no może postarać się o jednego potomka. Nie ma żadnych argumentów ekonomicznych, aby rodzić dzieci w Polsce. Jednak nadal Pan Bóg chce nimi obdarowywać wiele rodzin, a one wbrew polityce państwa odpowiadają: Tak. Decydując się na dzieci, ludzie obawiają się zubożenia, obciążeń podatkowych, z każdym kolejnym dzieckiem maleje szansa na otrzymanie zdolności kredytowej, a co za tym idzie - np. na zakup mieszkania. W razie kłopotów z pracą mało kto otrzymuje wsparcie Miejskich Ośrodków Pomocy Rodzinie, szczególnie, jeśli jest wydolny wychowawczo, tzn. jest dobrym opiekunem dla swoich dzieci. Czytałam niedawno o wspaniałym ojcu, który - będąc chwilowo bezrobotny - nie otrzymał żadnej pomocy. MOPR-y mogą wspierać rodziców niewydolnych wychowawczo, czyli np. rodziny alkoholików. Takie prawo. Zasiłek bez problemu otrzymał stojący w tej samej kolejce podchmielony tata. Jemu przysługiwał.

Do polityków
Drodzy politycy, wiele rodzin modli się za Was i nadal wierzy, że w Polsce kiedyś powstanie dobre prawo prorodzinne. Liczymy na Was! Pospieszcie się, bo niebawem, jeśli nie wyemigrujemy, to mogą zrobić to bez sentymentu nasze dzieci. Wtedy my - już dziadkowie, nie będziemy mieli najmniejszych szans nawet na 50-złotową podwyżkę emerytury.

Materiał ukazał się pierwotnie w "Naszym Dzienniku", nr 74