o narzekaniu-fot.Stephanie_Swartz.fotoliajpgSłucham czasami moich przyjaciół – szczególnie kobiet – i zastanawiam się, jak bardzo przemyślane są ich wypowiedzi na temat ich współmałżonków.

I zawsze, gdy słyszę narzekanie na męża, przychodzi mi do głowy myśl, skąd to się bierze. Pierwsza refleksja to cierpkie powiedzenie: „Widziały gały, co brały”. Bo jest w nim rzeczywiście ziarno prawdy: decydując się na małżeństwo z konkretną osobą, mamy być gotowi i mieć pewność, że będzie ona odpowiednia do roli współmałżonka. Czasem jednak wygrywa argument, że „ludzie się zmieniają” – to też jestem w stanie zrozumieć. Ale wsłuchując się w treść tych narzekań, stwierdzam, że nie chodzi o jakieś niespodziewane zmiany w zachowaniu, nagłe zaprzestanie wypełniania rodzinnych obowiązków itp. Zazwyczaj sprawa kręci się wokół błahostek, przywar, po prostu ludzkich słabości. I wtedy dominuje moja myśl, że ta osoba ma, co chciała, a esencją narzekań jest po prostu brak przebaczenia.

W naszych środowiskach krąży mnóstwo złych słów, wypowiadanych właśnie z ust małżonka na temat swojego małżeństwa, dzieci, rodziny. Ileż to razy słyszymy z ust kolegów w pracy o naprzykrzającej się żonie, która nie pozwala mężowi na odrobinę wolności albo o mężu, który „nic nie rozumie” i nie zauważa problemów. Słysząc takie słowa, zasmucam się bardzo, bo w głowie wciąż mam myśl, że te osoby nawzajem ślubowały sobie dozgonną miłość, wierność i uczciwość. A obmowa najbliższej osoby nie jest przecież świadectwem miłości. Co gorsza, jeśli sami przyczyniamy się do negatywnych zachowań: może warto zauważyć, że skoro żona mówi, że wciąż mnie nie ma w domu, to oznacza, że za mną tęskni i mnie potrzebuje? A mąż, który nic nie rozumie i nie zauważa problemów – może robi to dlatego, że nigdy mu nie powiedziałam, że coś tym problemem w ogóle jest? W końcu jesteśmy inni i patrzymy na świat inaczej. Już same te argumenty optują za stwierdzeniem, że narzekanie na współmałżonka jest po prostu niesprawiedliwością.

Ale jest jeszcze bardziej doniosła przyczyna konieczności zachowania umiaru i powściągania języka: jedność małżeńska. Oznacza ona, że jaki ów współmałżonek by nie był, mam go kochać i szanować takim, jakim jest. Jest moją jednością, a więc narzekając na jego słabości, w pewnym sensie narzekam na samego siebie. I nie chodzi tu o chorobliwe branie odpowiedzialności za wszelkie przewinienia małżonka. Być może są sytuacje, kiedy jego zachowanie jest obiektywnie trudne, niesprawiedliwe i „zasługuje” na potępienie. Ale moja miłość do tej osoby jest szczególna. To nie jest sąsiadka, którą się obmawia bez większych konsekwencji. Skutkiem obmowy i narzekania na współmałżonka jest ugodzenie w jedność, a w konsekwencji osłabienie miłości. Bo nasza miłość ma być na wzór Chrystusa i Kościoła, ma być przebaczająca. Gdy Kościół – Oblubienica Chrystusa Go zdradza, Jezus się nie obraża i nie narzeka, tylko umiera za nią na krzyżu, żeby ją uratować. Tylko taka miłość zachowuje i rozwija jedność. Tylko taka miłość jest wzorem dla małżonków.

Inną przykrą przywarą niektórych jest tendencja do narzekania na dzieci. I ta wada rodzi bardzo smutne konsekwencje, szczególnie dlatego, że często trudne zachowanie dzieci jest reakcją na nasze zachowanie. Zamiast wziąć się za sprawę profesjonalnie, poczytać książki o wychowaniu i zastanowić się, co robimy nie tak, że z dziećmi jest trudno – krytykujemy je, często niesprawiedliwie i w obecności osób trzecich. Tym bardziej przykro patrzy się na to, gdy ta krytyka czy narzekanie nie ma żadnych obiektywnych podstaw. A bardzo dużo jest sytuacji, gdzie my, rodzice, jesteśmy niezadowoleni, bo dziecko pragnie czegoś innego niż my, bo ma inną wrażliwość, inne pragnienia i inny temperament. Narzekanie na dziecko w takiej sytuacji, i to jeszcze w obecności innych, może mieć opłakane skutki.

Warto przeanalizować swoje słowa. Warto zastanowić się nad grzechami języka, popełnianymi zupełnie nieświadomie. Pomoże w tym modlitwa zaczerpnięta z psalmu 19:

„Kto jednak widzi swoje błędy?

Oczyść mnie z błędów przede mną ukrytych.

Także od pychy broń swojego sługę,

by nie panowała nade mną.

Wtedy będę bez skazy

i wolny od wielkiego występku.

Niech znajdą uznanie przed Tobą

słowa ust moich i myśli mego serca,

Panie, moja opoko i mój Zbawicielu.”