MEDIACJE RODZINNE, CZYLI JAK PORADZIĆ SOBIE Z KRYZYSEM
- Małgorzata Kania
- Wywiadownia
- Odsłony: 6936
Rozwiązywanie sporów nie zawsze musi odbywać się na drodze sądowej. W sytuacjach konfliktowych mogą przyjść z pomocą mediacje rodzinne. Polskie prawo umożliwia korzystanie z tej ugodowej metody rozwiązywania sporów, dlatego zainteresowanie tą formą dochodzenia do porozumienia jest coraz większe.
Małgorzata Kania: Co to są mediacje rodzinne? Czy mają one pomóc pogodzić się zwaśnionym stronom, czy może kulturalnie się rozejść?
Monika Jędrzejewska: Mediacje rodzinne są szczególnym typem mediacji: dotyczą relacji miedzy osobami pozostającymi w bliskich, osobistych relacjach. Celem jest stworzenie warunków do konstruktywnego rozwiązania sytuacji. Czasem jest to pogodzenie, a czasem uzgodnienie kwestii związanych z rozstaniem.
M.K.: Kto i w jakich okolicznościach może skorzystać z mediacji rodzinnych?
M.J.: Każdy, kto czuje, że sytuacja w której się znajduje, nie prowadzi do niczego dobrego. W końcu zawsze istnieje kilka rozwiązań tego samego problemu, dlaczego mielibyśmy wybierać to najbardziej konfrontacyjne?
M.K.: W jakich sprawach ludzie najczęściej przychodzą po pomoc?
M.J.: Najliczniejszą grupę klientów mediacji stanowią osoby w konflikcie okołorozwodowym, ale mam w swojej praktyce przypadki mediacji pomiędzy matką a dorosłą córką, zięciem i teściową, czy też rodzeństwem.
M.K.: Czy jeśli w związku pojawia się kryzys, to oznacza, że para nie jest stworzona dla siebie? Jaką postawę należy przyjąć wobec problemów w małżeństwie i rodzinie?
M.J.: Kryzys jest naturalnym zjawiskiem w każdym, nawet najbardziej dobranym, związku. W końcu ludzie wchodzą w związek z bagażami doświadczeń i sposobów reakcji wyniesionymi z domów. To często bardzo różne „walizki”, trudno, żeby wszystko pasowało. W jakimś momencie musi dojść do zderzenia. Dobre pary to te, które umieją twórczo wychodzić z takich konfrontacji. Jeśli kryzysów nie ma, może to znaczyć, że para nie ma wobec siebie żadnych emocji.
Pojawienie się kryzysowej sytuacji to symptom podobny do gorączki: oznaka, że dzieje się coś niedobrego. Przy wysokiej temperaturze nikt nie myśli, żeby uśmiercić chorego, raczej szuka się przyczyny choroby i lekarstwa na nią. Z kryzysem warto postępować analogicznie: usuwać przyczyny i szukać kuracji.
M.K.: W jakim momencie mediator powinien wkroczyć? Na początku konfliktu czy wtedy, gdy sprawa wydaje się już przesądzona?
M.J.: Na mediacje nigdy nie jest za wcześnie. Choć najczęściej trafiają do nas ludzie w rozwodzie, albo tuż przed nim, to jednak kiedy pojawiają się pierwsze trudności, mediator może pomóc w udrożnieniu komunikacji i para ma szanse nauczyć się samodzielnie radzić sobie z przyszłymi kryzysami.
M.K.: Czy zdarza się tak, że na mediacje jest już za późno?
M.J.: Nigdy nie jest za późno, żeby dojść do porozumienia. Mediacje są dobrowolne i jeśli tylko strony poczują, że chcą skorzystać z tej formy pomocy, nie ma niewłaściwego momentu.
M.K.: Czy wystarczy jedno spotkanie z mediatorem i problem znika?
M.J.: Problem nigdy nie znika, on może najwyżej zostać rozwiązany przy obopólnej współpracy stron. Jeśli każdy wie, na czym mu zależy, a z czego może ustąpić, wtedy można osiągnąć wyraźne efekty w krótkim czasie. Niestety, często dopiero na mediacji ludzie poznają swoje własne priorytety, i potrzeby drugiej strony. Wtedy potrzeba więcej czasu.
M.K.: Jak wyglądają takie spotkania?
M.J.: Sesja na ogół trwa ok 2 godzin. Zgodnie ze standardami zawodowymi powinna być prowadzona przez dwoje mediatorów, kobietę i mężczyznę. Mediatorzy dbają o to, aby rozmowa przebiegała spokojnie, a każda ze stron mogła dokładnie przedstawić swoje potrzeby i oczekiwania. Porządkują ustalenia, udrożniają komunikacje, wyjaśniają niedomówienia, a przede wszystkim opanowują emocje, które bardzo często są winne temu, że ludzie nie są w stanie samodzielnie się porozumieć.
M.K.: Jaka jest skuteczność tych spotkań?
M.J.: Statystyki mówią o 70% skuteczności, czyli blisko 3/4 mediacji kończy się porozumieniem. Ważne jednak, żeby dobrze zrozumieć, czym jest takie porozumienie. Czasami sukcesem jest sam fakt, że ktoś uświadomił sobie, co jest dla niego najważniejsze, zbudował hierarchię ważności potrzeb i własną strategię postępowania. Porozumienie częściowe także jest wartością, a często potrzeba czasu, żeby dojrzeć do jakichś ustępstw. Ustalenia dotyczące niektórych kwestii otwierają perspektywę na to, że w przyszłości inne ważne sprawy zostaną uporządkowane pokojowo.
M.K.: Dlaczego warto korzystać z mediacji rodzinnych?
M.J.: Neutralne miejsce i obecność mediatorów powoduje, że skonfliktowane strony bardziej liczą się ze słowami, a konieczność wyjaśnienia obcym ludziom, o co chodzi, pozwala czasem lepiej zobaczyć własny punkt widzenia, że nie wspomnę o cudzym... Mediatorzy pilnują, żeby rozmowa nie schodziła na boczne tory, zadają pytania, które w emocjach rzadko kiedy przychodzą ludziom do głowy. Ponadto mają sporą wiedzę na tematy prawne, psychologiczne i inne, związane z rozwiązywaniem konfliktów. Krótko mówiąc: mediacje oszczędzają czas, pieniądze i emocje. Czas, bo sądy działają długo. Pieniądze, bo prawnicy kosztują. A najważniejsze – emocje, bo tylko dzięki mediacjom można osiągnąć to, co ważne, w sposób nie rujnujący emocjonalnie, na drodze współpracy.
M.K.: Dziękuję za rozmowę.
mgr Monika Jędrzejewska – specjalista od rozwiązywania konfliktów. Ukończyła Uniwersytet Warszawski, Wydział Filozofii i Socjologii oraz podyplomowe studia w Szkole Wyższej Psychologii Społecznej. Od 2005 r. zajmuje się mediacjami rodzinnymi. Członek Stowarzyszenia Mediatorów Rodzinnych, konsultant Fundacji Itaka, współpracuje z Ośrodkiem Terapii Poznawczej Cogito w Warszawie. Prywatnie mama trójki dzieci.