ks.prof._Tadeusz_GuzZ ks. prof. Tadeuszem Guzem, filozofem i teologiem, wykładowcą Katolickiego Uniwersytetu Lubelskiego rozmawia Anna Wiejak z Katolickiego Stowarzyszenia Dziennikarzy

Od wielu lat obserwujemy systematyczne eliminowanie z języka wyrażeń, określeń, sformułowań wywodzących się wprost z Ewangelii. Wydaje się, że marzenie Adorno właśnie się spełnia.

- Ma pani redaktor rację, ponieważ ten przedstawiciel nowej lewicy i cały ten nurt neomarksistowski, neoleninowski tzw. szkoły frankfurckiej, on właśnie dąży do całkowitego wyrugowania tego wszystkiego, co nazywamy wiarą chrześcijańską, czy też kulturą chrześcijańską nie tylko z codzienności życia ludzkiego i z całej kultury, lecz także w ogóle z życia człowieka jako człowieka i w związku z tym taka teza jest jak najbardziej zasadną.

Trwają intensywne starania, aby wypaczyć funkcjonujące pojęcia zaczerpnięte wprost z języka ewangelicznego. Przykładem mogą być chociażby „dobro" czy „miłość".

- W tym momencie, w którym ideologia poddaje cały depozyt wiary katolickiej i apostolskiej totalnej krytyce, czyli odrzuca całość treści wiary chrześcijańskiej, czego w dotychczasowych dziejach jednak nie było, dlatego że te różne systemy ideologiczne, łącznie z komunizmem, one jednak czuły się w jakimś tam sensie zobowiązane przynajmniej do respektowania resztek rzeczywistości chrześcijańskiej, czy rzeczywistości Kościoła, natomiast totalna krytyka i odmowa wobec Boga, Kościoła, wiary i religii i tego wszystkiego, co jest szeroko pojętym sacrum naszej wiary świętej zbudowanej na Piotrze jako widzialnej głowie Kościoła świętego, którego niewidzialną głową jest oczywiście wcielony Syn Boży, a nasz Pan i Bóg, Jezus Chrystus, prawdziwy Stwórca i prawdziwy Zbawca zarazem, to właśnie zauważamy, że rzeczywiście mamy z tymi procesami całkowitej negacji tego, co takie typowo katolickie i tego, co w ogóle katolickie, co objawione, do czynienia.

Jak się przed tym bronić oprócz tego, że powinniśmy pielęgnować naszą wiarę?

- Z całą pewnością trwanie w wierze, przekazywanie wiary z pokolenia na pokolenie w Narodzie polskim jest podstawą, nie ulega wątpliwości. I praktykowanie tej wiary w sensie takiego aktywnego udziału w życiu sakramentalnym, w życiu w ogóle religijnym, modlitewnym, to wszystko jest pokarmem dla naszej osobistej i narodowej drogi wiary i chrześcijańskiej i katolickiej. Ale niemniej jednak według mnie bardzo ważnym jest jednak podejmowanie intensywnych, takich systematycznych wysiłków, by wiarę świętą wprowadzać w każdy obszar naszego działania, i bytowania i działania, to znaczy w obszar nauki, sztuki, moralności i oczywiście religii. Tak czy inaczej powinniśmy, gdziekolwiek Polak, katolik jest, to powinien z całą spontanicznością, radością, ale też i wewnętrznym przekonaniem wyznawać wiarę, jak to zresztą wielu naszych rodaków wzorowo czyni, także i w naszych czasach, nie mówiąc już o minonych pokoleniach, w których wyrosło tylu świętych i błogosławionych, choćby na tym świętym miejscu [parafia św. Stanisława Kostki w Warszawie] błogosławiony ks. Jerzy Popiełuszko, wielki człowiek, wielki Polak, wielki kapłan, wielki katolik i wielki świadek, męczennik za wiarę katolicką właśnie w tej konfrontacji ideologicznej z sowieckim komunizmem, czy polskim komunizmem. Dlatego też właśnie ta postawa ewangelizacji w dosłownym tego słowa znaczeniu, co jest dzisiaj ogromną troską Kościoła i olbrzymim wyzwaniem, powinna być dokonywana przez nas. Nie wydaje mi się, byśmy uratowali katolicyzm w Polsce, nie wprowadzając katolicyzmu we wszystkie sfery naszego życia i twórczości, którą na co dzień podejmujemy, łącznie z gospodarką, z polityką, z techniką, ze sztuką, z malarstwem, z muzyką, to powinniśmy wszystko wykorzystać do tego, by transportować, przekazywać treści wiary katolickiej innym ludziom, dzielić się nimi po prostu.

Padają często argumenty, że Kościół nie powinien się mieszać do polityki...

- Kościół ma swoją misję zbawienia. On jest powołany po to, aby przede wszystkim doprowadzić ludzi do zbawienia, ale jednym z najważniejszych zadań Kościoła na przestrzeni wszystkich wieków jego istnienia jest wykładać, czyli nauczać takich podstaw prawno-moralnych dla życia każdego chrześcijanina. Tylko Kościół posiada ten mandat ze strony samego Boga Najwyższego, żeby po prostu ludzi kierować, ludziom okazywać, co to znaczy działać dobrze, żyć dobrze, zgodnie z przykazaniami Bożymi, czyli ta nauka moralna Kościoła stanowi podstawę dla całego życia ludzkiego, czyli tak samo stanowi podstawę życia dla Polaków-katolików wewnątrz przestrzeni Kościoła, więc wtedy kiedy sprawowana jest Msza święta, czy inne praktyki religijne, nabożeństwa, modlitwy odprawiane na cześć Boga przenajświętszego. Tutaj Kościół ma prawo i obowiązek, żeby dookreślać, jaka postawa jest świątobliwą postawą w ramach sprawowania kultu Bożego, ale także zadaniem Kościoła jest głosić podstawy moralne dla ludzi, którzy uprawiają naukę, którzy zajmują się gospodarką, którzy uprawiają politykę, ponieważ zasady moralności są wszędzie te same i wewnątrz świątyni kościelnej i wewnątrz gospodarki, we wszystkich istytucjach gospodarczych, we wszystkich instytucjach politycznych, społecznych, kulturalnych, w teatrze, w kinie, wszędzie. Cała ludzkość ma tylko jeden Dekalog i on jest jedynie prawdziwym prawem podarowanym człowiekowi. Czyli każdy człowiek jako człowiek, ponieważ jest istotą rozumną, jest powołany do tego, uczestniczy już w tym porządku prawno-moralnym, podarowanym przez Boga, a tym samym Kościół jest jeszcze bardziej, ponieważ Kościół to jest mistyczny Chrystus, więc ten Chrystus mistyczny czyli Kościół święty, zbudowany na Piotrze, właśnie on jest tą jedyną instytucją na świecie, która posiada ostateczne klucze do zdefiniowania tego, co dobre i tego, co złe, czego nie posiada ani polityka, ani gospodarka, ani nawet nauka. To jest li tylko dobro, czy dar, czy przywilej Kościoła świętego, ponieważ Duch Boży, sam Bóg prowadzi Kościół i sam Bóg utożsamia się z Kościołem w dobrze pojętym znaczeniu tego wyrazu. W związku z tym Kościół nie tylko powienien przypominać, głosić i bronić podstaw moralnych polityki, lecz to jest święty i nietykalny obowiązek Kościoła i nikt nie może Kościołowi tego obowiązku odebrać, tylko wręcz przeciwnie – Kościół musi o to zadbać. W przeciwnym razie ludzie Kościoła sprzeniewierzą się własnej misji, jeżeli politykowi, czy polityce nie dadzą tych linii, pryncypiów, kategorii do rozróżniania dobra od zła. To wtedy polityk słusznie będzie mógł powiedzieć „ja przepraszam, ja nie wiem, co to znaczy dobro i zło w tym konkretnym, politycznym działaniu, w tym konkretnym akcie mojej polityki". W związku z tym to jest nieporozumienie i manipulacja także prawdą w dziedzinie prawa i moralności, że Kościołowi zabiera się mandat, który posiada tylko on, do wykładania w definitywnym słowa tego znaczeniu tego, co dobre i tego, co złe. To są te klucze, które Piotr otrzymał, nie mówiąc już o mocy rozgrzeszania, czyli pojednywania człowieka upadłego, grzesznego z Bogiem, które są tylko w ręku Kościoła.

Można zadać pytanie, czy zmiany zachodzące w języku są czymś naturalnym, czy w sposób mniej lub bardziej zauważalny są nam narzucane jako jeden ze sposobów wpajania nam określonej filozofii?

- Z jednej strony mamy do czynienia z procesami doskonalenia się języków naturalnych, takich jak np. język polski i to jest coś naturalnego, gdyż Polacy jako Naród dojrzewają duchowo, kulturowo, w ogóle jako ludzie, i to dojrzewanie wyraża się też w języku. I im dojrzalszym staje się Naród nasz polski, bo o nim mówimy, to tym doskonalszym staje się jego język, bo język wyraża poznaną prawdę i im to poznanie prawdy jest doskonalsze, tym doskonalszy jest język. Ale chyba pani redaktor w swoim pytaniu poszukuje odpowiedzi na poważny problem, a mianowicie, że te pozytywne zmiany, o których mówiliśmy, które są konieczne nawet, one nie zawsze idą w parze ze zmianami, które są negatywne, gdzie np. zbrodnię zabójstwa dziecka nienarodzonego nazywa się „przerywaniem ciąży"...

Albo „zabiegiem".

- Albo „zabiegiem". Jest to już manipulacja, bo nie nazywa się tego aktu po imieniu, bo imię tego aktu to jest zbrodnia, bo to jest morderstwo osoby niewinnej i taki akt nazywamy zbrodnią i w prawie i w moralności i w języku naturalnym. Pozbawienie drugiego człowieka życia nazywamy zbrodnią. Jakie to jest przerywanie ciąży? To znaczy, że przerywamy i ciąża później dalej istnieje? Nie. To jest zabójstwo. W związku z tym możemy powiedzieć, że rzeczywiście w ramach języka stajemy przed wyzwaniem permanentnych manipulacji ideologicznych, ponieważ ideologie nowożytne, jeżeli one są systematyczne, a neomarksizm, czy neoleninizm są ideologiami systematycznymi, czyli obejmują całą rzeczywistość i chcą w świetle swojej ideologii zinterpretować nam całą rzeczywistość, w związku z tym to ostrze ideologiczne dociera także do języka i też manipuluje językiem, czyli deformuje język, deformuje znaczenie słów, zachowując zewnętrznie brzmienie języka, deformuje wnętrze, czyli znaczenie, treść danego słowa.

A czy to nie jest tak, że przez deformację języka deformuje nas samych i nasze postrzeganie rzeczywistości?

- Oczywiście. Ma pani redaktor rację, dlatego że język powinien wyrazić to, czym jest rzeczywistość, albo dlaczego ona taką jest, albo po co istnieje, czyli w jakim celu. I w związku z tym jeżeli mamy właściwie ukształtowany język, w oparciu o prawdę jako fundament, to wtedy ten język, to słowo, komunikuje, jednoczy, ubogaca, rozwija duchowość człowieka, natomiast język zdeformowany, deformuje czyli neguje proces rozwoju, redukuje człowieka, zacieśnia mu horyzonty do tego stopnia, że nawet wielu literatów, poetów popełnia samobójstwa. A dlaczego? Bo tak zdeformowano mu język, że on właściwie poczuł się osaczony, a ponieważ język jest pierwszym przedmiotem jego zainteresowań w przypadku poety, pisarza, to dlatego on jest tym pierwszym, który to przeżywa na własnej bytowości, że rzeczywiście zabrano mi język de facto. Ideologia zabiera człowiekowi rzeczywistość. Czyli nie toruje drogi ku poznaniu rzeczywistości, ale zabiera człowiekowi rzeczywistość, a nawet samego siebie.

Wywiad ukazał się w nr 3 tygodnika „Nasza Polska"