świat według księgowegoO podatku Vat, o rządzie, który jest za a nawet przeciw w sprawie polityki prorodzinnej i o tym, czy rodzina umie liczyć
5 sierpnia 2010 r. Premier przekonywał nas, że dzięki 5 mld zł pozyskanym z podwyżki podatku VAT dług publiczny Polski nie przekroczy 55 proc. PKB. Dodał również, że jest to "najłagodniejsze z punktu widzenia skutków społecznych", ponieważ „propozycje te są najmniej dotkliwe dla najuboższych i obciążają bardziej tych, którzy więcej konsumują”. Przyjrzyjmy się bliżej temu, czym skutkuje ta nieznaczna, jednopunktowa podwyżka.

Ile i dlaczego
Najlepiej przemawiają konkrety, więc proszę, oto kilka z nich.
Ekonomiści są specjalistami w liczeniu, więc tekst oparty będzie na tym, co wyliczyli dla przeciętnej polskiej rodziny (obliczenia na podstawie Money.pl oraz danych GUS)
ILE WIĘCEJ, MIESIĘCZNIE, WYDA OSOBA SAMOTNA I POLSKA RODZINA PO PODWYŻCE VAT (PRZY ŚREDNICH ZAROBKACH OBOJGA RODZICÓW? 

Biorąc pod uwagę podstawowe potrzeby tj.: żywność, odzież i obuwie, mieszkanie i energię, zdrowie, rtv, edukację, telefon, kulturę i wypoczynek· (z których już dzisiaj część polskich rodzin rezygnuje) osoba samotna będzie musiała wydać miesięcznie o 12,91zł więcej, rodzina z dwójką dzieci o 35,17zł, a rodzina z czwórką dzieci o 57,11zł więcej niż zwykle.

Rocznie daje to:

dla osoby samotnej – 154 zł 
dla rodziny 2+2 – 422,04 zł 
dla rodziny 2+4 – 685,32 zł więcej
Wszystko spowodowane jest tym, że za większość zakupów zapłacimy zamiast 22% -  23% VAT, a za dotychczas ulgowo traktowane zabawki czy leki zamiast 7% – 8% . Najbardziej odczuwalny będzie wzrost podatku od mieszkania, energii i transportu. Jeżeli życzenia Premiera nie staną się rzeczywistością i dług publiczny Polski przekroczy 55% PKB, VAT będzie dalej rosnąć, nawet do 25%, a stawka obniżona - z 7 do 10%. Powrót do stawek sprzed 31.12.2010 r. będzie musiał poczekać aż do 2018 r. Z faktem obniżenia zasiłku pogrzebowego zostaliśmy już oswojeni. Od marca 2011 r. będzie wynosił 4 tys. zł.

Konsumencie płać!

Dodatkowy wzrost cen za usługi i towary związany jest również z wprowadzeniem  ograniczeń dla przedsiębiorców. Żeby wszystko było jasne konsument zapłaci również dlatego, że przedsiębiorcy:  ograniczono możliwości odliczania VAT od zakupu aut poniżej 3,5 tony, braku możliwości odliczenia VAT od paliwa używanego do tych samochodów, ograniczono odliczenia VAT przy zakupie samochodów dostawczych  do 60% (nie więcej niż 6 tys.), zniesiono od 1 maja br. ulgi na biokomponenty dodawane obowiązkowo do paliwa (7-10 gr. wzrost ceny na litrze), podniesiono składki  ZUS (ok. 560 zł rocznie). Konsument zapłaci też więcej za energię nie tylko z powodu wzrostu VAT, ale również z powodu ustalenia nowych taryf. Urząd Regulacji Energetyki zatwierdził już podwyżki na poziomie 7 procent za sprzedaż i około 3 procent za dystrybucję prądu. Nasze rachunki wzrosną więc o około 7 zł miesięcznie. Na pocieszenie zostaje nam święto Trzech Króli, wolne od pracy, choć jednocześnie  tracimy możliwość odbierania sobie wolnego dnia za święta przypadające w sobotę. W sumie, pomijając zmiany trudne do wyliczenia a wspomniane wyżej,  przeciętną rodzinę podwyżka VAT będzie kosztowała w tym roku około 730 złotych.

Wielodzietni pod kreską
Na uzasadnienie tezy postawionej wyżej, tylko jeden przykład. Jesienią ubiegłego roku zwracano się do Rządu z prośbą o podanie rozwiązań, które zabezpieczą rodziny wielodzietne, przed ogromnym wzrostem cen podręczników szkolnych. Oszacowano wtedy, że w wyniku zmian podatku VAT, ceny książek mogą wzrosnąć nawet o 10%. W ubiegłym roku na komplet podręczników dla dziecka, ucznia szkoły podstawowej, rodzice musieli przeznaczyć  200-300 zł. Dla ucznia szkoly gimnazjalnej i liceum - ok. 500 zł. Dodatkowo, skutkiem zmian ustawy o systemie oświaty wprowadzonej w 2009 r. przez Ministerstwo Edukacji Narodowej, roczniki, które będą uczyć się według nowej podstawy programowej, nie będą mogły korzystać z używanych podręczników, ale będą zmuszone do zakupu książek, które od nowa są rejestrowane w ministerstwie.  Wydatki są więc nieuchronne, nawet jeśli do szkoły chodzi kilkoro dzieci z jednej rodziny. Odpowiedzią na tę interpelację był wywód podsekretarza stanu  w Ministerstwie Finansów, Macieja Grabowskiego, zakończony właściwą dla tego rządu konkluzją: „Decyzji o wprowadzeniu stawki 5% na książki nie należy wiązać z uwarunkowaniami zmuszającymi do poszukiwania nowych źródeł dochodów budżetowych, lecz wprowadzenie tej stawki jest efektem wiążących Polskę umów traktatowych. Jeżeli zaś chodzi o ewentualny wzrost cen podręczników, to VAT jest tylko jednym z wielu czynników wpływających na cenę danego towaru lub usługi, która jest determinowana przez różnorodne czynniki i mechanizmy rynkowe, a zatem zmiana wysokości stawki VAT nie musi oznaczać zmiany ceny towaru lub usługi. Na wzrost ceny podręczników nie powinien mieć również wpływu wzrost stawki podstawowej o 1 punkt procentowy na np. nakłady kosztowe u sprzedawców podręczników, gdyż VAT od tych nakładów jest odliczany od VAT-u należnego”. Skoro nie jest możliwe, żeby urzędnik państwowy był człowiekiem nieznającym się na ekonomii, to chyba jedynym wytłumaczeniem logiki tego oświadczenia jest, że minister, w imieniu którego p. Grabowski się wypowiadał, uznaje nas, odbiorców przekazu, za kompletnych durniów. Nikt przecież, nawet największy ekonomiczny ignorant nie da sobie wmówić, że skoro wzrośnie cena paliwa, energii elektrycznej, nie musi wzrosnąć cena chleba, bo cena mąki jest stała.

Swoją drogą, kto pisze tym wszystkim urzędnikom mowy-trawy, z których nic nie wynika poza bełkotem dla maluczkich. No cóż, jak mówił Johann Wolfgang Goethe: „Chcecie wyzwolić się od prawdy? Zduście ją słowami”.