Jak zostałam homofobem
- Małgorzata Tadrzak-Mazurek
- Wychowanie
- Odsłony: 5994
Jeszcze kilkanaście lat temu do głowy by nam nie przyszło, że rodzina to coś innego niż mama, tata i dzieci. Ludziom nie przychodziło to do głowy przez całe wieki. Rodzina była czymś tak oczywistym, że niepotrzebna była nawet definicja. A tu proszę, w ciągu ostatnich kilkunastu lat okazało się, że rodzina to także dwóch tatusiów lub dwie mamusie i dzidziuś... A kto się tej „oczywistości" sprzeciwia ten kiep. Kiep, kipiący aż od „mowy nienawiści". Jednym słowem homofob.
Nic zatem nie robiąc, nie mówiąc i w ogóle siedząc cicho z dnia na dzień stałam się homofobem. Skąd się o tym dowiedziałam? Od mojej córki. Kilka lat temu. Przyszła ze szkoły i zadała retoryczne pytanie: „Mama, wiesz, że jesteś homofobem?" Nie wiedziałam! Ale wytłumaczyła mi, że na jakiejś tam lekcji (zdaje się na przyrodzie, bo nie na przygotowaniu do życia w rodzinie) pani im wytłumaczyła, że dwaj panowie także mogą się kochać, a także dwie panie, dlaczegóż więc nie mogliby stworzyć normalnej, kochającej się rodziny? Komuż to szkodzi? Ale są ludzie, którzy się temu (nie wiedzieć czemu) sprzeciwiają. I tych ludzi nazywa się homofobami. A ona wie, że ja twierdzę, że normalna rodzina to tylko tata, mama i dzieci, więc wniosek jest oczywisty...
Zanim zadzwoniłam do szkoły, zadałam jedno pytanie mojej córce: „Czy dwóch panów albo dwie panie mogą mieć dziecko?". Zastanowiła się i odpowiedziała, że rzeczywiście, gdyby Pan Bóg chciał, żeby byli rodziną to tak by to urządził, że mogliby mieć dzieci... Bóg się nie myli, nie robi fuszerki...
I żeby było jasne, ja kompletnie nie robię nic, co miałoby zabronić tym panom być razem czy tym paniom (choć czynny homoseksualizm jak każde cudzołóstwo jest grzechem śmiertelnym), ja tylko sprzeciwiam się nadawaniu im przywilejów, które ma rodzina. A ma je nie za ładne oczy żony czy męża, ale dlatego, że w rodzinie powstaje życie, które zapewnia ciągłość pokoleń, trwanie społeczności, całych narodów. Nikomu i niczemu innemu nie można tego przywileju nadać. I domaganie się go jest żądaniem nieuprawnionym.
Nadanie związkom homoseksualnym nieuprawnionych przywilejów jest tylko jednym ze współczesnych zagrożeń, które skierowane są przeciwko rodzinie. Ale rodzinie zagraża także grzech aborcji, eutanazji, a nawet nadmierny konsumpcjonizm. Dlatego nie wystarczy już samemu tworzyć dobre rodziny, trzeba jeszcze zaangażować się w ich obronę. Prof. Zbigniew Stawrowski, podczas Kongresu Polskiej Rodziny w Warszawie, w kwietniu tego roku, powiedział: „Trzeba wyjść (...) poza troskę wyłącznie o swych najbliższych. Owszem, zajmujmy się dalej swoimi rodzinami, aby zdrowo rosły i były sobą, ale ponadto niezbędne jest wyjście w świat i próba przemiany tego świata, a więc wielowymiarowa działalność publiczna: edukacyjna, społeczna, samopomocowa, prawna, polityczna i prawotwórcza. Potrzebna jest działalność wychodząca poza rodzinę i zmieniająca współczesny świat – to znaczy przede wszystkim naszą Ojczyznę – tak, aby nie zagrażał naszym dzieciom i naszym rodzinom, lecz przeciwnie – stał się dla rodzin przyjaznym otoczeniem czy wręcz solidnym wsparciem."
Jestem przekonana, że to już ostatni dzwonek na zaangażowanie się w walkę o rodzinę. Bo jeśli prześpimy ten moment, to nasze dzieci nie będą już miały szansy żyć w normalnym społeczeństwie. Wydaje się, że Zachód już tę wojnę przegrał, my mamy jeszcze szansę na zwycięstwo. Mamy jeszcze szansę obronić rodzinę. Nie zmarnujmy tego.