pracoholikW czasach, kiedy tak wiele mówi się o wolności, a ściślej o różnego rodzaju wolnościach, wielu ludzi doświadcza osobistego zniewolenia, ukrytego pod postacią zachowań kompulsywno-nałogowych (kompulsja – przymus). W miesiącu sierpniu, w Kościele tradycyjnie poświęconym ratowaniu osób uzależnionych, spróbujmy lepiej zrozumieć problem ludzi, którzy znaleźli się w pułapce swojego destrukcyjnego wyboru.

Zachowania nałogowe

Poszczególne uzależnienia – alkoholizm, palenie, narkomania, obżarstwo, hazard, pracoholizm, uzależnienia seksualne, kompulsywne zakupy, niemożność oderwania się od gier komputerowych lub Internetu i inne – długo były uznawane za oddzielne obszary problemowe. Terapeuci specjalizowali się w leczeniu tylko jednego z zaburzeń, rzadko też  porozumiewali się w sprawach leczenia czy prowadzenia badań.

Dopiero pod koniec lat 70-tych dzięki znaczącemu rozwojowi wiedzy pojawiła się wyraźna zmiana nastawienia wśród profesjonalistów, zajmujących się tymi problemami. W literaturze zaczęto coraz częściej używać określenia „the addictive behaviors” (zachowania nałogowe). Zaczęto tez dzielić uzależnienia na chemiczne (tj. uzależnienie od substancji, np. alkoholu, narkotyków, leków) i procesowe (tj. od zachowań, np. pracoholizm czy erotomania). Zauważono, że wszystkie te zachowania cechuje jakaś wspólna forma poszukiwania krótkotrwałej przyjemności lub satysfakcji, chęć szybkiego zmniejszenia napięcia, nawet gdy koszty w postaci długotrwałych negatywnych następstw są znaczne, takie jak choroby chroniczne, niepełnosprawność, niezdolność do pracy, przestępczość, zanik relacji i rozpad ważnych związków z innymi osobami. Podobieństwo widać także w tym, że nie ma jednego, wyłącznego modelu leczenia, który wykazywałby się wyższą skutecznością od pozostałych.

Obcy sobie w obcym świecie

Zachowania nałogowe odbierają wolność milionom osób i wpływają destrukcyjnie na życie: na pracę, jedzenie i picie, rozrywkę, seksualność, myślenie. Nie omijają również religijności. Uzależnienie to przede wszystkim choroba duszy, nie ciała. Istotą tej choroby jest wewnętrzne wyobcowanie wobec siebie i świata. Człowiek uzależniony to człowiek nieautentyczny, zamaskowany i zafałszowany. Tworzy i podtrzymuje fałszywe JA, fałszywe relacje z innymi, fałszywy obraz świata. Żyje fałszywymi uczuciami. To człowiek z udawaną tożsamością, nierzadko pod maską błazna, pełnego mocy i kontroli. Jednak świadomości „utraconej duszy” nie da się do końca zagłuszyć. Ten szczególny rodzaj cierpienia budzi ogromną wściekłość, a przeżywany przez miliony powoduje i kumuluje niebezpieczne pokłady agresji w świecie.

Styl umierania

Autodestrukcyjne zachowania osób uwikłanych w nałogi często są echem wczesnego – a głęboko skrywanego – doświadczenia nieakceptacji, odrzucenia, zagrożenia zniszczeniem lub nawet unicestwieniem. Wydarzenia urazowe, traumatyczne, związane z lękiem i zagrożeniem własnego życia stwarzają konflikty, które potem są odtwarzane i powtarzane w zachowaniach destrukcyjnych i autodestrukcyjnych. Do takich należą zachowania nałogowe, na które można patrzeć jak na narzędzia redukowania napięcia i trwogi. Zachowania takie są próbą samoleczenia zranień, sposobem na przetrwanie w świecie, który jawi się jako zagrażający. Na krótką chwilę zabijają ból rzeczywistego cierpienia. Niszczą jednak życie, stając się stylem umierania.

Zdemaskowanie przywraca wolność

Podstawowy mechanizm, który występuje obecny w każdym uzależnieniu, to mechanizm zaprzeczania. Należy do „fałszywego świata”, stworzonego przez osobę, która uległa pragnieniu życia bez bólu i napięcia. Człowiek z zafałszowaną świadomością nie jest zdolny do zrozumienia własnych doświadczeń i odkrycia odpowiedzi na podstawowe pytanie „kim jestem”. Dopóki człowiek uzależniony nie zechce świadomie zmierzyć się ze swoją bolesną przeszłością, w której był krzywdzony i krzywdził, oraz nie przyjmie i nie przeżyje przytłaczających uczuć winy, wstydu, zagubienia, pustki i utraty kierunku i sensu życia, dopóty jego rozwój jako osoby nie będzie możliwy.

Zdemaskowanie jest niezbędnym, choć bardzo bolesnym zabiegiem terapeutycznym. Odzyskanie, a ściślej – mozolne odkrywanie własnej twarzy prowadzi do przywrócenia autonomii i samostanowienia, człowieczeństwa i wolności.

(w artykule korzystałam z wykładu A. Winklera na konferencji poświeconej przyczynom, następstwom i terapii aborcji w Warszawie w 2004 r.)