Praca, potem dziecko...
- Agata
- Małżeństwo
- Odsłony: 6628
(Nie-anty)koncepcja wiernego życia
Wydaje się, że postęp dzisiejszego świata polega na tym, że czynimy go sobie poddanym. Planujemy przyszłość, szkołę, studia, rodzinę, pracę.
Cóż w tym złego, skoro na początku taki porządek ustanowił Stwórca? Och, gdybyśmy wszystkie Jego przykazania wypełniali z taką gorliwością... Bo gdy przyjrzeć się dokładnie temu cytatowi, brzmi on tak: „Bądźcie płodni i rozmnażajcie się, abyście zaludnili ziemię i uczynili ją sobie poddaną” (Rdz 1,28b). Znamienne, że na pierwszym miejscu tego polecenia jest prokreacja: po pierwsze być płodnym w sposób naturalny, po drugie, otwierać się na życie własnych dzieci, po trzecie, zaludnić ziemię, po czwarte, uczynić ją sobie poddaną. Dość kontrowersyjna ta kolejność. Dość niełatwe zadanie. A więc najpierw być płodnym – chyba potykamy się już na pierwszym etapie. Bo przecież antykoncepcja, ubezpłodnienie współżycia seksualnego, występuje dziś częściej niż naturalne planowanie rodziny. Drugi etap też nie jest łatwiejszy: czy można nazwać otwarciem na życie posiadanie najwyżej jednego lub dwojga dzieci? Zdaje się, że nie dajemy rady. Nie potrafimy uczynić sobie ziemi poddaną.
Dlatego sami poddajemy się słabościom. Poddajemy się kompleksowi kontrolowania. Wręcz odwrotność wiary – zamiast zostawić to Panu Bogu, niech On tym pokieruje – kontrolujemy. Planujemy, prognozujemy, przewidujemy, upewniamy się, zabezpieczamy i zapobiegamy.
Stąd, zdaje się, tak częste dziś przeciwstawne wybory, jakich dokonuje kobieta: najpierw praca, potem dziecko. Ale wszędzie ten sam motyw: najpierw ustawię się zawodowo, potem ustawię się rodzinnie. Najpierw osiągnę sukces w pracy, potem osiągnę sukces jako rodzic. A w gruncie rzeczy źródło jest jedno: mentalność posiadania, kontrolowania, zabezpieczania się, władzy. Z jednej strony to dobrze, że możemy dziś planować rodzinę (w sposób zgodny z nauką Kościoła), z drugiej strony naraża to nas na niebezpieczeństwo niewiary. Dlatego nawet naturalne metody planowania rodziny mogą stać się antykoncepcją. Lepiej wezmę wszystko w swoje ręce, zamiast zostawić to Bogu. Lepiej najpierw zapewnię sobie dobrą pozycję w pracy, a potem zdecyduję się na dziecko. Bo przecież nie mogę być nieodpowiedzialnym rodzicem, który nie zapewni dziecku dobrobytu. A gdy zadać pytanie: czy lepiej jest dla dziecka czegoś nie dostać, czy w ogóle się nie urodzić?, odkrywa się przed nami prawdziwe oblicze owej mentalności. Bo w gruncie rzeczy jest to pytanie o to, czy lepiej mieć, czy być.
Małżeństwo katolickie nie stawia łatwych wymagań. Żąda od małżonków płomiennej wiary: „Czy chcecie przyjąć i po katolicku wychować potomstwo, którym was Bóg obdarzy?”. ... którym was Bóg obdarzy. To Bóg ma decydować. To On ma darzyć. A więc jeszcze jedna niespodzianka: dziecko to dar. To nie antagonista, którego się odrzuca i nie zagrożenie, przed którym trzeba się „zabezpieczyć”. Jakich przykrych sformułowań używa mentalność antykoncepcyjna! Zapytajmy małżonków czekających latami na dziecko. Ono jest skarbem. Jest takim skarbem, że niektórzy zdają się zapominać, że jest też darem. O takich jednak w następnych artykułach.
Katolicka nauka o rozrodczości i rodzinie jest radykalna. Mam się otwierać na życie. Dlaczego? Bo mam też wierzyć, że miłosierny Bóg ma w tym Swój pełen miłości plan. Mam, jak czternastoletnia Maryja, powiedzieć swoje „Fiat”. Niech mi się stanie według słowa Twego. Chociaż dosłownie nie znam męża. Chociaż nie wiem, za co to dziecko utrzymam.
Mentalność kontrolowania nie jest chrześcijańska. Chrześcijańska jest wiara i ufność. A potomstwo błogosławieństwem. Jak to opiewa jeden z piękniejszych psalmów (Ps 127):
„Jeżeli domu Pan nie zbuduje,
na próżno się trudzą, którzy go wznoszą.
Jeżeli Pan miasta nie ustrzeże,
Strażnik czuwa daremnie.
Daremnym jest dla was wstawać przed świtem,
Wysiadywać do późna –
Dla was, którzy jecie chleb zapracowany ciężko;
Tyle daje On i we śnie tym, których miłuje.
Oto synowie są darem Pana,
A owoc łona nagrodą.
Jak strzały w ręku wojownika,
Tak synowie za młodu zrodzeni.
Szczęśliwy mąż,
Który napełnił
Nimi swój kołczan.
Nie zawstydzi się, gdy będzie rozprawiał
Z nieprzyjaciółmi w bramie.”