Rośnie rola mediatora rodzinnego cz.II
- Małgorzata Kania
- Wywiadownia
- Odsłony: 7229
Porozumienie zawarte przed mediatorem, a które zatwierdzone jest przez sąd, ma moc prawną ugody zawartej przed sądem. Stąd pojawiło się zwiększone zapotrzebowanie na mediatorów. Co to za zawód i kim jest osoba, od której pomocy zależy to, czy uda się załagodzić konflikt poza salą rozpraw?
Małgorzata Kania: Na czym polega rola mediatora rodzinnego?
Monika Jędrzejewska: Mediatora można nazwać opiekunem, osobą osłabiającą konflikt. Nie ocenia, kto ma racje, nie osądza, kto lepiej lub gorzej postąpił. Nie jest arbitrem ani sędzią, stara się pozostać bezstronnym. Pomaga zwaśnionym stronom usłyszeć się wzajemnie, przedstawić swoje potrzeby. Dba, żeby trudne emocje – często uniemożliwiające normalną rozmowę w domu – tu nie brały góry nad głównym tokiem dialogu. Pomaga zobaczyć akceptowalne wyjście z trudnej sytuacji. Nie podsuwa jednak gotowych rozwiązań, bo przecież to sami zainteresowani będą realizować scenariusz, który wypracują.
M.K: Jakie studia, kursy, szkolenia trzeba skończyć, aby zostać mediatorem rodzinnym?
M.J.: Prace mediatora reguluje ustawa z 10 grudnia 2005 o mediacji cywilnej. Wynika z niej, ze mediatorem może być każda osoba, którą strony zgodnie zdecydują się obdarzyć zaufaniem. Jednak o wpis na listę mediatorów sądowych może starać się jedynie mediator zarekomendowany przez stowarzyszenie lub fundację. A organizacje te, podchodząc odpowiedzialnie do swojego zadania, stawiają przed osobami aspirującymi do zawodu mediatora wymóg uzyskania odpowiednich kwalifikacji. Warto skończyć specjalistyczne studia podyplomowe lub kursy zawodowe w podobnym wymiarze godzin.
M.K: Co panią skłoniło do podjęcia tej pracy?
M.J.: Mam spore doświadczenie w rozwiązywaniu konfliktów, a w roli mediatora jest sporo okazji do wykorzystania takich umiejętności. W życiu przeszłam wiele trudnych chwil, w których nierzadko traciłam nadzieję na pozytywny obrót sprawy. Kiedy jednak udawało mi się popatrzeć na konflikt z pewnego dystansu, niejako „z góry”, rozwiązanie zawsze jakoś się znajdowało. Chciałabym ludziom uwikłanym w trudne emocje dopomóc w znalezieniu tej właśnie perspektywy.
M.K: Co jest najtrudniejsze w tej pracy?
M.J.: Mediacje w Polsce nie są jeszcze zbyt popularne. Statystycznie niewiele osób w konflikcie decyduje się na mediacje. Tymczasem, gdyby była świadomość szybkiego rozwiązywania problemów rodzinnych, nie na drodze terapii – która niektórych przeraża, a nie zawsze jest potrzebna – rozpadających się związków mogłoby być mniej.
M.K: Czy można powiedzieć, że mediator rodzinny w pewnym stopniu wyręcza zwaśnione strony w samodzielnej próbie pojednania?
M.J.: Absolutnie nie! Samodzielne próby pojednania zawsze są, ludzie muszą przecież dogadywać się w wielu drobnych i poważnych sprawach. Jednak kiedy zawodzi komunikacja, to usłyszenie się nawzajem i wypracowanie wspólnego rozwiązania bywa niemożliwe. Mediator wspiera strony w dochodzeniu do „tak”, nie załatwi jednak nic za nikogo.
M.K: Czy są sprawy, których mediator się nie podejmuje, granice, których nie może przekroczyć w mediacjach?
M.J.: Owszem, niektóre przypadki nie nadają się do mediacji. Dzieje się tak na przykład, kiedy w rodzinie istnieje uzależnienie, przemoc bądź choroba psychiczna. Trzeba pamiętać, że uczestnicy mediacji muszą być zdolni do realizacji przyjętych postanowień, a w przypadku uzależnień trudno na to liczyć. Zanim dojdzie do sesji, mediatorzy powinni upewnić się, że nie istnieją takie sytuacje, a w przypadku ich stwierdzenia – odmówić udziału w spotkaniu. Ponadto czasem w trakcie sesji okazuje się, że rzeczywiste intencje, z jakimi ludzie podejmują mediację, stoją w rażącej sprzeczności z ideą takiego rozwiązywania problemów. Na przykład: gdy oboje małżonkowie nie dopuszczają możliwości porozumienia; gdy spotkanie w sądzie jest wyraźnie korzystniejsze dla jednego z nich; gdy któreś z małżonków chce wykorzystać mediację do uzyskania „haków” na drugą stronę; gdy między stronami jest wyraźna nierównowaga.
W przypadku nierównowagi, bądź szukania „haków”, mediatorzy powinni przerwać mediację, natychmiast gdy to dostrzegą.
M.K: Gdzie zwaśnione strony mogą szukać pomocy w rozwiązywaniu swoich problemów?
M.J.: W tej chwili w każdym większym mieście są ośrodki, w których można znaleźć pomoc mediatorów. Na stronie www.smr.org.pl jest lista stałych mediatorów. Stowarzyszenie weryfikuje osoby wpisane na listę pod kątem kompetencji zawodowych i jakości świadczonych usług. Warto także zwrócić uwagę na to, by sesję prowadziła para mediatorów: kobieta i mężczyzna. To konieczne dla zachowania równowagi. Często pierwsze wspólne spotkanie jest poprzedzone sesjami na osobności, które pomagają mediatorom zbadać gotowość stron do mediacji i poznać w zarysie problem. Wiele przydatnych informacji można znaleźć na www.mediacjerodzinne.com.pl
M.K: Dziękuję za rozmowę:
mgr Monika Jędrzejewska – specjalista od rozwiązywania konfliktów. Ukończyła Uniwersytet Warszawski, Wydział Filozofii i Socjologii oraz podyplomowe studia w Szkole Wyższej Psychologii Społecznej. Od 2005 r. zajmuje się mediacjami rodzinnymi. Członek Stowarzyszenia Mediatorów Rodzinnych, konsultant Fundacji Itaka, współpracuje z Ośrodkiem Terapii Poznawczej Cogito w Warszawie. Prywatnie mama trójki dzieci.