fot.Andres_Rodriguez-fotoliaNie trzeba być socjologiem, psychologiem czy fachowcem od statystyk, żeby stwierdzić, że Polska, wzorem innych europejskich „wysokorozwiniętych” państw stacza się po równi pochyłej w zapaść demograficzną.

Degrengolady czas

Ubywa nas w stopniu zastraszającym i jeśli się nie opamiętany, to rozpowszechniana przed kilkunastoma laty przez wyznawców spiskowej teorii dziejów - czyli oszołomów -  teoria o świadomej polityce wyludniania państwa okaże się prorocza. Polki rodzą 1,4 dziecko. W Polsce. Te same Polki w Anglii – już 2,5 dziecka. Ciekawe dlaczego? Jakoś nie słyszę autorytetów, które wyjaśniłyby tę zagadkę. Ani prof. Środa, ani posłanka Senyszyn ani żadna ze światłych feministek partii rządzącej nie wypowiadają się w tej kwestii. Właściwie nie powinnam się dziwić, bo przecież akurat te Panie nigdy nie wypowiadały się w temacie – jak mawia klasyk – dzietności, raczej odwrotnie. I dobrze, bo przynajmniej są konsekwentne. Nie można przecież wymagać od środowisk, które propagują seks bez zobowiązań, związki partnerskie, czy wreszcie wszelkiego typu dewiacje, jednoczesnej troski o zapewnienie ciągłości pokoleń. Wszak wszystko, co wspierają służy raczej antykoncepcji niż prokreacji. I znów powtórzyć wypada, że nie dziwi to – wszak wieczna młodość, doskonała kondycja i doskonały wygląd kosztują niemało – nie, nie tylko wysiłku – przede wszystkim kasy! A dziecko kosztuje, psuje figurę i jest absorbujące. A tu trzeba się realizować. Najlepiej zaraz po studiach, bo później zostaje się w ogonie. I w pełnej gotowości 24 godziny na dobę. Dyspozycyjność to przecież dziś gwarancja sukcesu. Nie ty, to innych jest 100 na twoje miejsce….. Tak, dziś świat należy do singli! No, ewentualnie do wolnych związków bez zbędnych deklaracji i zbyt dużej odpowiedzialności. Nikt kto robi karierę nie ma czasu na gary, spacery, celebracje posiłków przy wspólnym stole. Strata czasu.  I może to wszystko nie byłoby warte pisania, gdyby nie to, że zaczynamy traktować, jak normę stan kompletnej degrengolady.

Rodzina bastionem

Nasza narodowa schizofrenia, której główny objaw to głosowanie na partie wspierające prawa łamiące wszystkie po kolei Boże przykazania, zaraz po niedzielnej Mszy św., rozwija się wspaniale. Coraz bardziej obojętniejemy na zło. Nie przeszkadza nam niesakramentalny związek naszych dzieci. Nie szokuje postawa „aby kasa była” bez względu na zasady, elementy przyzwoitości. Chamiejemy, ulegamy durnej propagandzie, odwrócone pojęcia przyswajamy bez problemu i zapominamy coraz częściej, że jeszcze wczoraj doskonale potrafiliśmy nazwać i wskazać co złe. Wróg jest mądry i przebiegły. Świadomie i celowo uderza w rodziny, bo to nimi silna była zawsze Polska. Dzięki czemu przetrwaliśmy, jako naród kolejne zabory? Jak możliwe było, że nie zatraciliśmy naszej wiary, kultury, języka? Dzięki matkom, które miały odwagę i świadomość, jak ważna jest ich rola w rodzinie. Niestety, słowa Prymasa Tysiąclecia, kard Stefana Wyszyńskiego: „Dla Narodu najważniejszą siłą i bastionem jest rodzina. Kto jest przyjacielem Narodu – umacnia rodzinę, kto jest wrogiem Narodu – niszczy rodzinę” doskonale rozumieją ci, dla których Polskość to nienormalność. Najwyższy czas, aby zrozumiał je naród!